Zdaniem analityków po pierwszym szoku inwestorzy zaczęli przykładać do tego coraz mniejszą wagę. Największy kryzys gospodarka ukraińska przeszła w latach 2014–2015, to czas utraty Krymu i wybuchu walk w obwodzie donieckim. Strach przed rozlaniem się konfliktu na resztę kraju mocno się odbił na wizerunku firm ukraińskich, wśród których największymi spółkami są Kernel, Astarta, Ovostar, a mniejsi gracze to Agroton i Milkiland. Spadały ich kursy na GPW, na co złożyły się ryzyka polityczne, niepewność co do kierunku rozwoju konfliktu, słabość gospodarki oraz nastawienie inwestorów. Kurs Kernela spadł z 64 zł w 2013 poniżej 21 zł w 2014 r., w tym samym okresie Astarta zjechała z 73 do 17 zł. Te czasy jednak powoli idą w zapomnienie, mimo że do rozwiązania problemów kraju jest wciąż daleko. We wtorek Kernel na otwarciu sesji kosztował 61,5 zł, a Astarta opublikowała wyniki z rekordowym przychodem. Jej akcje na otwarciu kosztowały 63,5 zł. Od kryzysu sprzed trzech lat ich kurs niemal równomiernie rośnie. – Gdy konflikt na Ukrainie zaczął przygasać, kursy spółek zaczęły odbijać – mówi Marcin Nowak, analityk Ipopemy. – Paradoksalnie, eksporterzy, jak Kernel dodatkowo skorzystali operacyjnie na słabszej lokalnej walucie, choć z drugiej strony spółki rozpoznawały straty związane z zadłużeniem w twardych walutach – dodaje Nowak. Analitycy podkreślają, że w konflikcie nie ucierpiały modele biznesowe Astarty, Kernela czy IMC. – Gdy konflikt został zatrzymany w granicach Doniecka oraz Ługańska i przestał się rozszerzać, zaczęła się hossa na ukraińskich spółkach – mówi Piotr Kaźmierczak, analityk CDM Pekao. Zauważa, że inwestorzy zaczęli przywiązywać większą wagę do fundamentów, a te są dobre. Firmom pomógł także eksport dużej części produkcji, a także osłabiona przez kryzys hrywna. W tym roku hossa już jednak nieco wyhamowała. apta