W odpowiedzi kowboj złączył kciuki i wystawił w stronę Indianina oba palce wskazujące. Lekkim skinieniem głowy Indianin dał odczuć rozmówcy, że zrozumiał, po czym wszystkie palce obu dłoni ułożył w daszek. Kowboj uniósł otwartą prawą dłoń na wysokość twarzy i opuścił ją ku prawej stronie wolnym ruchem falistym. Po wymianie gestów panowie rozeszli się bez słowa.
W domu kowboj opowiedział żonie: – Spotkałem Indianina. Głuptak. Gestem pokazał, że ma pistolet. To ja, że mam dwa. On, że wobec tego idzie do domu. To ja, żeby spływał... Indianin zaś opowiedział żonie: – Spotkałem kowboja. Pytam go: kim jesteś? On pokazuje, że kozicą. Pytam: górską? On, że rzeczną. Dziwak jakiś... Nawzajem nie rozumieli znaczenia swoich gestów.
Transakcja na skróty
Z galerii oglądałem parkiet amerykańskiej giełdy papierów wartościowych przy Wall Street. Transakcje małe i wielkie zawierane były w mgnieniu oka, w sposób nieformalny, często umownym gestem. Właśnie: umownym. Gest ma inne znaczenie, gdy wszystkim obecnym jednoznacznie mówi to samo. Inne zaś, gdy dla nadawcy i odbiorcy sygnału może oznaczać coś innego. Nawet całkiem innego. W pierwszym przypadku gest ułatwia komunikację ewentualnie oznacza zawarcie transakcji. W drugim – rodzi nieporozumienia.
Nie ma gestów powszechnie jednoznacznych, identycznych dla wszystkich narodów, kultur, religii.
Pamiętam Bułgarię z połowy lat 60. W sklepach pustki. Ale w odpowiedzi na pytanie, czy jest poszukiwany przeze mnie towar, sprzedawca ruchem głowy potakiwał. Sięgałem po pieniądze. Dopiero na ich widok sprzedawca odpowiadał: – Nia ma. Trwało, nim przywykłem, że u nich głową kiwa się na odwrót. Wiele lat później podróżowałem po Bułgarii z lokalnym tłumaczem, polonistą po UJ. Ilekroć skinął głową – nie wiedziałem, czy kiwa po swojemu, czy dla mojej wygody po polsku. Czekałem na słowne potwierdzenie gestu.