Liga talentów, nie farmerów

Biznes i sport › Francuskie kluby mają za sobą świetny sezon w Lidze Mistrzów, ale czy sukces ten przełoży się na wzrost poziomu krajowych rozgrywek i zainteresowanie nimi za granicą?

Aktualizacja: 29.08.2020 11:01 Publikacja: 29.08.2020 10:51

Za katarskich rządów PSG tylko dwukrotnie nie wygrało ligi.

Za katarskich rządów PSG tylko dwukrotnie nie wygrało ligi.

Foto: AFP, anne-christine poujoulat anne-christine poujoulat

Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy Francuzi złożyli broń w walce z koronawirusem, a inne ligi szykowały się do powrotu, dziennik „L'Equipe" zadawał pytanie: „Czy nie wyszliśmy na idiotów?".

Wcześniejsze zakończenie rozgrywek miało być przeszkodą w odniesieniu sukcesu w Europie. Nawet start nowego sezonu wyznaczono w przededniu finału Champions League w Lizbonie, jakby nie wierząc, że może się w nim znaleźć jakaś francuska drużyna.

Obawy się nie sprawdziły. Wypoczęci piłkarze Olympique Lyon wyeliminowali Juventus oraz Manchester City i awansując do półfinału, wyrównali najlepsze osiągnięcie klubu. Paris Saint-Germain pokonało natomiast Atalantę Bergamo oraz RB Lipsk i doczekało się pierwszego finału.

I choć wciąż nie udało się powtórzyć wyniku Marsylii, która triumfowała w premierowej edycji rozgrywek pod szyldem Champions League, postawa zespołów z Francji okazała się pozytywnym zaskoczeniem.

Petrodolary to za mało

Gwiazdor PSG Kylian Mbappe mógł zadrwić z krytyków, nazywających Ligue 1 ligą farmerów, a katarscy właściciele klubu, którzy przez blisko dekadę wydali na transfery ponad miliard euro, wreszcie uznać, że pieniądze nie zostały wyrzucone w błoto.

Sukces ma jednak to do siebie, że bardzo rozbudza apetyty. Już chwilę po finałowej porażce z Bayernem pojawiły się informacje, że szejkowie myślą o zmianie trenera. Thomas Tuchel sprawnie poukładał klocki, przekonał gwiazdy, że warto umierać za drużynę, ale zdaniem szefów PSG popełnił błędy, nie posyłając na boisko po straconym golu ani Pablo Sarabii, ani Mauro Icardiego, wykupionego latem z Interu za 50 mln euro.

Gdyby Tuchela teraz zwolniono, oznaczałoby to, że w Paryżu znów nie odrobili lekcji, a przeświadczenie, że petrodolary wystarczą, by wygrywać ze wszystkimi, wciąż jest mocne.

Spekulacje na razie ucichły, jest więc szansa, że Niemiec nie będzie musiał ustępować miejsca na ławce – na przykład Massimiliano Allegriemu – i 10 września poprowadzi zespół w pierwszym ligowym spotkaniu PSG z beniaminkiem z Lens.

Lyon bez pucharów

Nie ma wielu przesłanek, by sądzić, że na francuskim tronie dojdzie do zmiany. Za katarskich rządów PSG tylko dwukrotnie nie zdobyło mistrzostwa, ale zarówno Montpellier, jak i budowane od zera Monaco nie są dziś w stanie rzucić ponownie wyzwania paryżanom. Prędzej zrobią to Marsylia i Lyon. O ile ich planów nie pokrzyżuje koronawirus.

Marsylia musiała przełożyć już pierwszy mecz z Saint-Etienne, bo zachorowało aż czterech jej zawodników. Po kilku słabszych sezonach drużyna wróciła do czołówki. W 2018 roku zagrała w finale Ligi Europy, teraz po sześciu latach przerwy awansowała do Champions League i może się tytułować wicemistrzem Francji.

Lyon w poprzedniej dekadzie był hegemonem, kompletował trofea, występował regularnie w Lidze Mistrzów i choć później nadal promował świetnych piłkarzy, ze wzmacnianym z roku na rok PSG szans konkurować nie miał.

Śmiało można powiedzieć, że klub wspierany od 1987 roku przez Jeana-Michela Aulasa stał się największą ofiarą koronawirusa. Przez przerwanie rozgrywek poniósł duże straty finansowe, jeszcze większe poniesie w przyszłym sezonie – po raz pierwszy od ćwierć wieku nie zakwalifikował się do europejskich pucharów. Zatrudnienie w trakcie sezonu Rudiego Garcii, który wcześniej wyciągnął z dołka Marsylię, było znakomitym pomysłem. Zespół robił systematyczne postępy, odrabiał straty, ale zabrakło czasu, by dogonić czołówkę. Teraz wszystkie siły rzuci na ligę i powinien być ogromnym zagrożeniem dla rywali.

Wypromować i sprzedać

To, że Lyon grać potrafi, pokazał turniej finałowy Champions League w Lizbonie. Kilku młodych zawodników, jak powołany właśnie do francuskiej kadry Houssem Aouar (wyceniany już na 60 mln euro), trafiło do notesów skautów i zatrzymać ich będzie ciężko. Ale to codzienność większości klubów Ligue 1, eksportujących swoich najzdolniejszych piłkarzy do Anglii, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Nie bez przyczyny przy nazwie rozgrywek pojawił się dopisek „Liga talentów".

W Lyonie błyszczą także Maxence Caqueret i zaledwie 17-letni Rayan Cherki, Rennes do Ligi Mistrzów prowadził rok starszy, kuszony już przez Barcelonę i Real Eduardo Camavinga, a inny nastolatek Tanguy Kouassi przeszedł z PSG do Bayernu. Lille rok temu sprzedało do Arsenalu za 80 mln euro Nicolasa Pepe, a teraz zbliżoną sumę uzyskało od Napoli za Victora Osimhena.

Francuzi wpuszczają świeżą krew na boiska, ale nie boją się też powierzać zespołów trenerom na dorobku. Rennes od dwóch sezonów buduje blisko 40-letni Julien Stephan, w Nicei tyle samo czasu pracuje były mistrz świata i Europy Patrick Vieira. W Marsylii dzieło Rudiego Garcii kontynuuje Andre Villas-Boas, okrzyknięty kiedyś następcą Jose Mourinho, ale wciąż niespełniony.

W Monaco szansę na rehabilitację po wyrzuceniu z Bayernu otrzymał Niko Kovac.

Polaków coraz mniej

W księstwie powstaje nowy projekt, zabrakło miejsca nawet dla kapitana Kamila Glika, a kupiony z Legii za rekordowe jak na warunki Ekstraklasy pieniądze (7 mln euro) Radosław Majecki na razie przegrywa rywalizację w bramce z Benjaminem Lecomte'em.

Nic dziwnego, że z polskiego punktu widzenia Ligue 1 staje się coraz mniej atrakcyjna. Naszych piłkarzy na francuskich boiskach z każdym rokiem ubywa. Marcin Bułka, rezerwowy bramkarz PSG, najbardziej spektakularny występ zaliczył dotąd poza murawą, rozbijając lamborghini warte milion złotych.

Doszło do tego, że Ligue 1 nie pokazuje dziś żadna polska telewizja. Już nawet popisy Neymara i Mbappe nie przyciągają widowni, jeśli stawką nie jest Liga Mistrzów. Oglądalność jest niewspółmierna do kosztów. Produkt stał się zwyczajnie nieopłacalny.

Po rewolucji na francuskim rynku, jaką była utrata po blisko 40 latach praw do transmisji rodzimych rozgrywek przez Canal+, wartość telewizyjnego kontraktu poszybowała o 60 proc. – do 1,15 mld euro za sezon. Główny pakiet trafił do hiszpańskiej grupy Mediapro, która meczami podzieliła się z katarską beIN Sports.

Prezes Lyonu stwierdził, że był to dzień chwały francuskiego futbolu, kluby będą mogły teraz kupować lepszych zawodników i zatrzymać tych najbardziej utalentowanych. Czas pokaże, czy miał rację, czy triumfalny pochód PSG będzie trwał.

Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów
Parkiet PLUS
Złoty – waluta, która przetrwała największe kataklizmy
Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?