Europejskie banki ciągną w dół WIG-banki. Już czas na odbicie?

W krótkim terminie notowania kredytodawców mogą odrabiać głębokie straty z tego roku, w czym pomogłaby zgoda nadzoru na wypłatę dywidend. Jednak w dłuższym terminie branża będzie mało atrakcyjna dla inwestorów.

Aktualizacja: 24.09.2020 08:23 Publikacja: 24.09.2020 05:25

Europejskie banki ciągną w dół WIG-banki. Już czas na odbicie?

Foto: Bloomberg

Notowania polskich banków są mocno skorelowane z europejskimi, a te spadły do najniższych poziomów od 30 lat. To efekt spadku wskaźników wycen i mniejszych zysków.

Blisko punktu przesilenia?

– Teraz, paradoksalnie, jestem bardziej optymistyczny wobec banków europejskich. O ile ten rok jest spisany pod względem wyniku na straty, o tyle pojawia się nadzieja na przyszły. Dla banków ze strefy euro pod względem przychodów nie powinno być tak źle, bo stopy procentowe, choć utrzymywane są nisko, nie pogarszają już rentowności sektora. Wprawdzie wynik odsetkowy może się skurczyć ze względu na niższe wolumeny kredytowe i rentowności obligacji, ale punkt przełamania pod tym względem pewnie już nastąpił – ocenia Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI.

Wskazuje, że otwiera się za to potencjał do poprawy kosztów ryzyka w przyszłym roku. Z powodu pandemii w tym roku banki zawiązały duże rezerwy modelowe, czyli niewynikające jeszcze z realnego pogorszenia spłat. – Skoro tegoroczne wyniki i tak będą bardzo słabe, to być może banki zwiększą jeszcze rezerwy w tym roku, oczyszczając sobie pole na przyszły, gdy poziom kosztów ryzyka będzie gdzieś między tym z 2020 r. a średnią z dobrych pod tym względem lat 2017–2019. To oznacza możliwość poprawy wyników wobec 2020 r. i zanotowania zysków, do tego banki nadal mogą ciąć w pewnym stopniu koszty operacyjne i lekko poprawić wynik z opłat i prowizji. Może więc rynki dostrzegą, że w przyszłym roku ROE banków ze strefy euro może wynieść średnio 3–4 proc., co oznacza, że możliwe będzie w przyszłości 5–6 proc. – mówi Bursa. Przy koszcie kapitału w okolicach 7 proc. mogłoby to jego zdaniem uzasadniać wskaźnik C/WK na poziomie 0,7–0,8 wobec obecnego w okolicach 0,4–0,5. – To daje spory potencjał wzrostu, ja bym już dzisiaj nie ryzykował, sprzedając akcje banków, np. poprzez krótką sprzedaż – mówi ekspert Opoki TFI.

Czytaj także: Premia w wycenie polskich banków niemal wyparowała

Dodaje, że czynnikiem kluczowym dla inwestorów jest to, czy banki będą mogły dzielić się zyskami. Dlatego inicjującym wzrost wydarzeniem mogłaby być informacja, że EBA czy EBC przywrócą możliwość wypłat dywidend – a pojawiają się ostatnio takie głosy. – Gdyby nadzór się zgodził na wypłaty i odciążył kapitały sektora, stopy dywidendy rzędu 4–5 proc. byłyby realne i choć wyceny w okolicach 1 C-WK byłyby nierealne, to poziom 0,4 byłby wtedy zdecydowanie zbyt niski. Są w Europie dobre banki mające odpowiednią pozycję kapitałową i rentowność umożliwiające wypłatę dywidend – mówi Bursa.

Jeśli notowania europejskich banków będą zyskiwać, będzie to wsparciem dla polskich. Jednak sceptyczny wobec naszego sektora jest Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM. – Sam fakt, że ceny banków spadły, nie jest jeszcze przesłanką wzrostu, choć przynajmniej na jakiś czas tendencja powinna się zatrzymać. Jednak biorąc pod uwagę wyniki w tym i przyszłym roku, na bazie wskaźnika C/Z banki nie są specjalnie tanie. Skutki lockdownu w gospodarce dopiero przed nami, a nie wiadomo, co będzie jesienią, gdy przyjdzie druga fala pandemii i skończy się pomoc państwa. Z drugiej strony trudno o fundamentalne argumenty za wzrostem ze względu m.in. na problem frankowy, niskie tempo wzrostu akcji kredytowej, trudności z podnoszeniem opłat i prowizji, niskie stopy procentowe oraz dobijający banki podatek od aktywów. Na odbicie można grać, ale raczej pod techniczne niż fundamentalne – ocenia Materna.

Koniec złotych czasów?

GG Parkiet

Czy banki w Polsce najlepsze mają już za sobą i trzeba się liczyć z tym, że tak słabe ROE jak w tym roku (5–6 proc. w najlepszych) oznaczać będzie niskie wyceny? – Popatrzmy na banki zachodnioeuropejskie i ich dokonania z ostatnich kilku lat i mamy wgląd w to, jak będzie wyglądał sektor bankowy w Polsce w ciągu kilku najbliższych lat. Konsolidacja, niskie ROE, brak wzrostu akcji kredytowej i zapełnianie bilansów papierami wartościowymi emitowanymi przez rząd – mówi Materna wskazując, że zachodnie banki notowane są na wskaźniku C/WK dużo poniżej jedności (obecnie 0,4 dla Europe Stoxx Banks 600), i to może być standardem także w Polsce w dającej się przewidzieć przyszłości (obecnie średni C/WK dla WIG-banki to 0,5).

Dodaje, że stopy procentowe znacząco nie wzrosną, więc dużych szans na poprawę rentowności w obecnym klimacie gospodarczym nie ma. Do tego branża podgryzana jest przez fintechy czy firmy niebankowe, funkcjonujące w dodatku przy braku ścisłych regulacji i mogące działać w tych sektorach nawet łatwiej czy sprawniej niż banki. – Obawiam się, że tak jak np. energetyka czy paliwa stały się z punktu widzenia długoterminowego inwestora dość słabą inwestycją, tak w przyszłości do tego grona może dołączyć bankowość. Dziś już nikt nie pyta o wspomniane branże, po prostu przyjęło się, że są nieprzyszłościowe, każda z innych względów. To samo może się stać z bankowością, jeśli obecne trendy przeregulowania, ścisłej kontroli i w ogóle traktowania bankowości jako tykającej bomby przez regulatorów, dojnej krowy przez rządy i rzekomo zarabiających krocie na nieświadomych klientach przez urzędy ochrony konkurencji się utrzymają. Dotyczy to nie tylko Polski, ale i całej Europy. Może to się skończyć tak, że pozostaną trzy–cztery duże banki, które w sumie będą osiągały połowę zysku, który teraz ma cały sektor – uważa Materna. Zwraca przy tym uwagę na problemy polskich banków z wypłatą dywidend. Już przed pandemią miały duże ograniczenia w tym zakresie, teraz nadzór całkowicie wstrzymał podział zysków. To powoduje nie tylko brak gotówki płynącej do akcjonariuszy, ale też zmniejsza ROE sektora.

GG Parkiet

– Zaletą polskich banków jest to, że te dobre nie zanotują w tym roku strat, ale wpływ niskich stóp na wyniki będzie bardziej rozłożony w czasie, bo przyszły one do nas później niż w strefie euro. Polski sektor bankowy może nie jest dobrą inwestycją na dłuższy termin, ale w ciągu dwóch–trzech lat może być interesujący. Także tu kluczem będzie uwolnienie dywidend, co mogłoby przynieść 15–20 proc. wzrostu notowań w kwartał. Może KNF będzie naśladowała decyzje EBA czy ECB w tej sprawie, a polskie banki mają duży potencjał do wypłat: PKO BP, Pekao, Santander czy ING BSK są dobrze skapitalizowane i mogą się dzielić zyskiem – mówi Bursa.

Polskie banki przeważnie były notowane z premią wobec europejskich, dziś są wyceniane tak jak one. – Rynek rozgrywa negatywny scenariusz zyskowności i moim zdaniem to dobry czas na zajmowanie pozycji; może trzeba będzie trochę dłużej poczekać, rok czy półtora, ale upside jest spory. Jednak u nas należy podchodzić bardziej selektywnie ze względu na ryzyko frankowe. Gdybym dzisiaj miał wybierać, pewnie postawiłbym w pierwszej fazie na europejskie banki lub dywersyfikował pół na pół z polskimi. Poziom rezygnacji rynku z banków jest duży, co przeważnie wskazuje punkty zwrotne. Na stabilność mimo wszystko sektora bankowego wskazuje rynek długu korporacyjnego: spready są niższe niż średnia z ostatnich pięciu lat, emisje obejmowane przy dobrym popycie, jest spore wzięcie instrumentów emitowanych przez banki. Inwestorzy z tego rynku nie widzą dużego ryzyka dla sektora, gdyby było inaczej, rentowności papierów banków mocno by wzrosły, rynek zakładałby, że banki nie przetrwają – uważa Bursa.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty