Ostrożny optymizm bankowców

Akcja kredytowa może nadal rosnąć w dobrym tempie, pozwalając na wzrost wyniku z odsetek, ale zyski z prowizji wciąż będą słabe. Wzrost kosztów działania i ryzyka powinien być trzymany w ryzach.

Publikacja: 17.09.2019 09:21

Foto: PARKIET

Dyskusje inwestorów o bankach zdominowała sprawa hipotek walutowych i oczekiwanie w napięciu na dotyczący ich wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jednak codzienna działalność banków skupiona jest na własnym biznesie, którego perspektywy są nadal dobre.

Mocny wynik odsetkowy, słaby prowizyjny

Jedno z kluczowych pytań dotyczy przyszłego wzrostu akcji kredytowej (po siedmiu miesiącach rośnie o 6,6 proc. rok do roku), głównie dzięki silnemu popytowi klientów indywidualnych. – Spodziewamy się, że w kolejnych kwartałach utrzyma się wysoka dynamika wzrostu na rynku kredytów detalicznych. Wzrastać będą zarówno kredyty hipoteczne jak i konsumpcyjne, które obecnie rosną w tempie odpowiednio 12 proc. i 9 proc. Słabiej od kredytów detalicznych będą radziły sobie korporacyjne. Wpływ na to będzie miało spowolnienie wzrostu gospodarczego w Europie Zachodniej. Nawet jeśli polskie firmy będą więcej inwestować, to w pierwszej kolejności sięgną zapewne po własne zapasy gotówki, a dopiero w drugiej – po finansowanie kredytami bankowymi – mówi Rafał Kozłowski, wiceprezes PKO BP, odpowiadający za finanse.

Stabilizacji dynamiki wolumenów kredytowych w segmencie gospodarstw domowych oraz nieznacznego spowolnienia dynamiki wolumenów w segmencie korporacyjnym spodziewa się mBank. – Taki wzorzec wynika z natury obecnego spowolnienia w gospodarce, które jest łagodne i praktycznie nie dotyka konsumentów. Jednocześnie koniunktura w przedsiębiorstwach się pogorszyła, a obserwowane w tym roku odbicie inwestycji jest realizowane rękami inwestorów zagranicznych, mających dostęp do znacznie bogatszej palety instrumentów finansujących inwestycje niż tylko kredyty w polskich bankach – wyjaśnia Ernest Pytlarczyk, dyrektor w departamencie analiz i relacji inwestorskich mBanku i jego główny ekonomista.

Depozyty detaliczne rosną w szybkim tempie, blisko 12 proc. rok do roku, czyli szybciej niż kredyty, zwiększając i tak dużą już nadpłynność sektora. PKO BP spodziewa się, że w najbliższych kwartałach ta dynamika zostanie utrzymana. – Będzie to skutkiem szybko rosnących wynagrodzeń, niskiego bezrobocia i tzw. impulsu fiskalnego, czyli programów rządowych skierowanych do gospodarstw domowych – zaznacza Kozłowski. Jednak oprocentowanie nowych lokat jest bardzo niskie, oferty na 2–2,5 proc. bez dodatkowych warunków i limitów są rzadkością, czy więc w dobie przyśpieszającej inflacji (w tym i przyszłym roku może sięgnąć 2,5–3 proc.) klienci zaczną wycofywać pieniądze z banków? – Wzrost inflacji nie musi tego oznaczać. Klienci detaliczni korzystający z usług banków w Polsce mają bowiem ograniczoną skłonność do inwestycji w akcje czy obligacje korporacyjne. Dlatego przy oczekiwanym umiarkowanym tempie wzrostu kredytów, sektor bankowy może mieć przestrzeń do dalszej poprawy marży odsetkowej – wskazuje wiceprezes PKO BP.

Wycofywania depozytów z banków nie spodziewa się także mBank. – Dla zdecydowanej większości gospodarstw domowych liczy się nominalna, a nie realna stopa procentowa. Ta zaś jest wciąż nieujemna i depozyty pełnią funkcję ochrony kapitału. Wygoda płatności bankowych i internetowych jest większa niż płatności gotówkowych, co sprawia, że koszt alternatywny trzymania pieniądza gotówkowego zmalał przez ostatnie lata. Z powodów transakcyjnych lepiej posiadać środki na depozycie niż w portfelu – podkreśla Pytlarczyk. Dodaje, że alternatywa dla depozytów w tej chwili praktycznie nie istnieje. Stan rynku kapitałowego sprawia, że inwestowanie w instrumenty finansowe (pośrednio i bezpośrednio) nie cieszy się popularnością. Aby doszło do spadku depozytów w sektorze, klienci musieliby np. wycofywać pieniądze w formie gotówki lub przesyłać za granicę. Zakup mieszkania zamienia depozyt na inny depozyt.

Solidny wzrost akcji kredytowej i niewielki, ale systematyczny, marży odsetkowej (dzięki obniżaniu kosztów finansowania i poprawie struktury portfela kredytowego) powinien pozwolić na wzrost wyniku odsetkowego, najważniejszego dla sektora, w co najmniej wysokim jednocyfrowym tempie. Jednak od lat pod presją jest wynik z opłat i prowizji. Po spadku o ponad 10 proc. w 2018 r. bieżący rok przyniósł stabilizację tego dochodu na poziomie ok. 3,3 mld zł kwartalnie, co jest poziomem obserwowanym w ostatnich dziesięciu latach. – Ciągle niejasna przyszłość rynków kapitałowych i funduszy inwestycyjnych plus bardzo wysoki poziom konkurencji między polskimi bankami nie pozwala zakładać, że ta pozycja przychodów może istotnie wzrosnąć – mówi Artur Kulesza, dyrektor działu relacji inwestorskich Banku Millennium.

W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Biłous, wiceprezes Aliora. – Wynik prowizyjny w kolejnych latach będzie nadal pod presją i z niewielkimi szansami na wzrost przekraczający 1–3 proc. rok do roku. Klienci banków coraz częściej przenoszą się do kanałów cyfrowych i mobilnych, które charakteryzują się niewielkimi opłatami bądź ich brakiem. Ta tendencja będzie się dalej pogłębiać. Ostatnio za sprawą nowej konkurencji pojawiła się też presja na wynik prowizyjny generowany na transakcjach wymiany walutowej. Banki szybko odpowiedziały na nowe wyzwanie, ale jednocześnie oferując tam korzystniejsze dla klientów kursy wymiany. Najnowszym czynnikiem, zwiększającym niepewność co do rozwoju wyniku z opłat i prowizji, jest wyrok TSUE w sprawie zwrotu części opłat i prowizji dla klientów, którzy spłacili przed czasem kredyt konsumencki. Może on spowodować konieczność przeformułowania strategii banków co do pobieranych opłat od kredytów, ale też skłonić je do poszukiwania nowych źródeł przychodu prowizyjnego – dodaje Biłous.

Koszty działania będą rosły, ale powoli

Po siedmiu miesiącach tego roku łączne koszty działania sektora (z amortyzacją) są o 9 proc. większe niż rok temu, do czego głównie przyczynił się wzrost o prawie jedną trzecią składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny podbijający wydatki administracyjne, wpływ miały też koszty fuzji. Wydatki pracownicze, mimo podwyżek w bankach wskutek presji płac w całej gospodarce, są stabilne, do czego przyczyniają się redukcje zatrudnienia. Co może dziać się z kosztami działania, wyłączając te regulacyjne (prawdopodobnie będą nadal rosły)?

– Spodziewamy się, że koszty sektora bankowego będą w dalszym ciągu rosły, ale tempo będzie umiarkowane. Presja płacowa jest widoczna głównie w operacjach, gdzie płace, ale i wymagane kwalifikacje, są niższe niż w pozostałych częściach banku. Presja ta wpisuje się w obraz całej gospodarki, gdzie największy skok zanotowały do tej pory niżej opłacane profesje. Niektóre banki prowadzą restrukturyzację swojej sieci placówek, co zmniejsza presję płacową w sektorze. Silna konkurencja powoduje jednak konieczność ponoszenia coraz większych kosztów IT i marketingu, a prowadzone projekty wiążą się z kosztami usług konsultingowych – mówi Ernest Pytlarczyk z mBanku.

– Istotnym czynnikiem wpływającym na wzrost kosztów pracowniczych w przyszłym roku będzie, wpisane obecnie w projekcie ustawy budżetowej, zniesienie limitu „trzydziestokrotności" i podniesienie składek na ZUS dla lepiej zarabiających pracowników. Mniejszy wpływ bezpośredni, przynajmniej w najbliższym roku, powinny mieć ogłoszone niedawno podwyżki płacy minimalnej, ponieważ większość dużych banków już te poziomy minimalnego wynagrodzenia osiągnęła. W dłuższym okresie należy się spodziewać, że powyższe przełoży się zarówno na presję płacową, jak i prawdopodobnie wyższy poziom inflacji, co skutkować będzie wzrostem kosztów usług pozyskiwanych przez banki, takich jak np. obsługa gotówki, ochrona itp. Z drugiej strony sektor ma jeszcze możliwości dalszej optymalizacji poprzez kolejne usprawnienia procesów, automatyzację i robotyzację czy outsourcing – zaznacza Biłous. Jego zdaniem należy się więc spodziewać jednocyfrowego wzrostu kosztów działania, który może być zaburzony przez efekty przejęć w sektorze i co za tym idzie dodatkowe koszty albo oszczędności wynikające z integracji.

Koszty ryzyka będą stabilne?

Negatywne tendencje widać wyraźnie, jeśli chodzi o odpisy, które mimo dobrego otoczenia makroekonomicznego wyraźnie rosną (więcej w ramce powyżej). Jednak zdaniem niektórych ekspertów nie powinno to bardzo dziwić, bo od paru lat nie było zawiązywania dużych rezerw, nawet w słabszym 2012 r. zwiększono je przede wszystkim na jeden sektor (budowlany), więc zasób rezerw, które można rozwiązywać, jest istotnie mniejszy. Widać jednak, że wskaźniki kosztów ryzyka (odpisy do kredytów netto) w wielu bankach rosną, co sugeruje, że dołek kosztów ryzyka w tym cyklu prawdopodobnie jest już za nami.

– Poziom rezerw tworzonych przez banki zależy od sytuacji finansowej klientów i ich zdolności do spłaty zadłużenia. Sektor gospodarstw domowych w Polsce jest w bardzo korzystnej sytuacji związanej z wyższymi płacami, transferami socjalnymi i bardzo niskim bezrobociem, więc poziom rezerw powinien tu pozostać niski. Przedsiębiorstwa doświadczają obecnie większej ilości wyzwań i w przypadku głębszego spowolnienia, banki mogą potrzebować tworzyć więcej rezerw na ich finansowanie. Bank Millennium nie widzi żadnych konkretnych sektorów obciążonych istotnie większym ryzykiem – bardziej istotna jest według nas sytuacja poszczególnych firm, jak radzą sobie z potencjalnymi problemami (np. rosnącymi płacami) – zaznacza Kulesza.

Także Kozłowski zwraca uwagę, że sytuacja finansowa gospodarstw domowych jest bardzo dobra i dlatego jakość kredytów w segmencie detalicznym pozostaje wysoka. – Nie widzimy w tym zakresie żadnych niepokojących sygnałów. W naszej ocenie koszty ryzyka powinny pozostać stabilne. Możliwe jest jednak niewielkie zwiększenie odpisów w sektorze, które będzie efektem wzrostu wolumenów niezabezpieczonych kredytów konsumpcyjnych. Powodów do niepokoju nie ma także w segmencie kredytów korporacyjnych, choć tu przypadki pogorszenia się sytuacji finansowej pojedynczych klientów zawsze mogą się zdarzyć. W tym segmencie dużo zależeć będzie od skali spowolnienia gospodarek w krajach zachodnich i tego, jak przełoży się ona na sytuację polskich firm – dodaje wiceprezes PKO BP.

Tomasz Kubiak wiceprezes Banku Pekao odpowiedzialny za finanse

W kolejnych miesiącach spodziewamy się utrzymania przez Bank Pekao dynamik wzrostu akcji kredytowej w ujęciu rok do roku podobnych do tych uzyskanych w pierwszym półroczu 2019 r. z potencjałem do lekkiego przyśpieszenia. Pomimo stosunkowo niewielkiego spowolnienia gospodarczego w drugim półroczu, spodziewamy się utrzymania tempa wzrostu zarówno w kluczowych segmentach po stronie detalicznej, wspieranego przez dobrą konsumpcję, jak i korporacyjnej, wspieranego obserwowanym odbiciem w inwestycjach. Na plus spodziewamy się relatywnie większej kontrybucji w segmentach, które stanowią strategiczne obszary wzrostu akcji kredytowej banku, w tym przede wszystkim małych oraz średnich przedsiębiorstw, jak i w segmencie kredytów mieszkaniowych oraz pożyczek gotówkowych dzięki wykorzystaniu potencjału płynącego z bazy własnych klientów. Pod względem kosztów ryzyka spodziewamy się nieznacznego wzrostu w kolejnych kwartałach, do 5 pkt baz. w skali roku. W obliczu presji inflacyjnej na wynagrodzenia, potęgowanej przez wzrost płacy minimalnej, branże z wysokim udziałem kosztów osobowych mogą być pod zwiększoną presją. Dotyczyć będzie ona także eksporterów lub przedsiębiorstw silnie uzależnionych od wielkości zamówień w europejskim sektorze motoryzacyjnym. Co z kosztami działania banków? Presja inflacyjna wynagrodzeń w naszym sektorze jest punktowa i dotyczy obecnie przede wszystkim specjalistów w obszarach IT i selektywnie w skali kraju kompetencji sprzedażowych. Jednocześnie, dzięki postępującej transformacji sieci oddziałów banków oraz licznych w ostatnim okresie transakcji fuzji i przejęć, presja płac w sektorze bankowym pozostaje mniejsza niż w gospodarce. W przypadku Banku Pekao presja na wzrost wynagrodzeń będzie ograniczona przez restrukturyzację zatrudnienia dokonaną w II kwartale tego roku. Jednocześnie spodziewamy się wzrostu kosztów usług obcych, w tym kosztów energii w 2020 r. MR

Maciej Reluga członek zarządu i główny ekonomista Santander Banku Polska

Czy depozyty w bankach będą nadal rosły szybciej niż kredyty? Wprawdzie inflacja i niskie stopy procentowe mogą zachęcać klientów do poszukiwania alternatywnych źródeł dochodu, to warto jednak podkreślić, że wycofanie pieniędzy z depozytu i przeznaczenie ich na jakąś inwestycję finansową, np. kupno akcji spółek, złota czy beczki wina, nie wpływa na wartość depozytów w systemie bankowym. Depozyt zniknie z tego systemu, dopiero jeśli na przykład wypłacimy pieniądze z banku w formie gotówki, ale to akurat nie jest żadne zabezpieczenie przeciw inflacji, albo jeśli przeniesiemy je za granicę, ale raczej nie oczekuję wzrostu popularności takiego rozwiązania. Jeśli zaś chodzi o różnicę w zmianach wolumenów kredytów i depozytów, to warto mieć na uwadze, że kredyt jest jednocześnie depozytem – jeśli na przykład bank udzieli kredytu mieszkaniowego, to jego kwotę przeleje na rachunek dewelopera lub poprzedniego właściciela mieszkania. W konsekwencji w systemie bankowym powstanie nowy kredyt i nowy depozyt o tej samej wartości. A zatem to, czy firmy finansują inwestycje swoimi środkami czy kredytami, nie ma wpływu na różnicę we wzroście tych dwóch miar. Depozyt i kredyt to nie są rozłączne zbiory, ale dwa sposoby spojrzenia – ze strony pasywów i aktywów – na tę samą wartość: zagregowane bilanse sektora bankowego. Różnice w tempie wzrostu depozytów i kredytów wynikają zatem z dynamiki pozostałych elementów tego bilansu. W 2018 r. depozyty rosły w polskim sektorze bankowym szybciej od kredytów ze względu na wzrost aktywów zagranicznych netto, wzrost zakupów obligacji skarbowych oraz wzrost kapitałów banków. Spodziewam się kontynuacji tych tendencji w najbliższych miesiącach, dlatego oczekuję, że pod koniec roku depozyty sektora będą rosnąć o około 9 proc. rok do roku, a kredyty o około 7 proc. rok do roku. Podobnie może być w przyszłym roku, chociaż dynamiki mogą być nieco niższe ze względu na spowolnienie wzrostu gospodarczego. MR

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty