Śląsk w polskich rękach

W latach 30. ubiegłego wieku Polska przejęła z rąk niemieckich większość dużych zakładów przemysłowych Śląska i doprowadziła je do rozkwitu.

Publikacja: 02.03.2018 10:07

W latach 20. niemiecki przemysłowiec Flick zbudował na Śląsku wielką spółkę, nazwaną Wspólnota Interesów, która zdobyła 40 proc. rynku stali w Polsce. Przychody Wspólnoty w najlepszym roku 1928/1929 sięgnęły 450 mln zł, na dnie kryzysu (w 1934 roku) 184 mln zł. Eksport wyniósł w 1930 roku 160 mln zł, a cztery lata później zmalał do 70 mln zł.

Właściciel unikał płacenia podatków w Polsce i wyprowadzał pieniądze ze spółek, co doprowadziło do ich upadłości. 17 marca 1934 roku hr. Potocki, wiceprezes rady nadzorczej Wspólnoty Interesów, zwrócił się do sądu okręgowego w Katowicach o udzielenie koncernowi nadzoru sądowego, co oznaczało bankructwo. Długi WI wynosiły 156 mln zł, z tego zaległe podatki 112 mln zł.

Trzecia część Śląska

Na wniosek prezesa BGK Romana Góreckiego Komitet Ekonomiczny Ministrów powołał w 1936 roku Zjednoczenie Górniczo-Hutnicze o kapitale 20 mln zł, w którym Skarb Państwa miał 40 proc., Skarb Śląski 40 i BGK 20 proc. Spółka przejęła akcje podmiotów, które w 1937 roku zostały połączone we Wspólnotę Interesów Górniczo-Hutniczych SA. Kapitał przejętego przedsiębiorstwa ustalono na 150 mln zł i Zjednoczenie Górniczo-Hutnicze objęło w nim 83,3 proc. udziałów, a ze Skarbem Śląskim w polskich rękach było 92 proc. akcji Wspólnoty Interesów.

WIGH miała osiem czynnych hut, pięć kopalń z zakładami pobocznymi, zatrudniała 24 tys. robotników, 2200 inżynierów oraz pracowników umysłowych. Do tego zarządzała siedmioma tys. ha gruntów miejskich i wiejskich oraz 1,6 tys. gmachów i domów. Szybko powstało powiedzenie, że „Wspólnota Interesów to trzecia część Śląska".

W styczniu 1937 roku sąd zniósł nadzór, a cały rok Wspólnota Interesów zakończyła przychodami niemal 262 mln zł i zyskiem.

Długo trwało spolszczenie przedsiębiorstwa, w którym dopiero od 1933 roku w dokumentach zaczęto używać języka polskiego. 25 stycznia 1933 roku minister przemysłu i handlu gen. Ferdynand Zarzycki na posiedzeniu Sejmu przyznał, że „w sprawie Flicka i przemysłowców niemieckich na Śląsku wezwałem do siebie Polaków zasiadających w radach nadzorczych śląskich koncernów. Jest ich 22. Mam ich nazwiska, spisane w notesie, ale nie będę ich wymieniał. Zapytałem tych panów, co uczynili dla spolszczenia przemysłu na Śląsku. Usłyszałem puste słowa i okazało się, że zero.

Nie jest zgodne z honorem, aby historyczne nazwiska służyły obcym interesom za parawan. Powiedzieli mi ci panowie zgodnym chórem, że nie można się domagać, aby Polaków stawiać na wyższe stanowiska, bo polscy hutnicy i inżynierowie za mało umieją i jeszcze dużo muszą się nauczyć od Niemców. Ci panowie pracujący tam są zdrajcami – mówię o tym z oburzeniem – bo Polak, który dla materialnych korzyści zapomniał o tym, w jakim celu tam poszedł, to zdrajca".

Polskie kadry z Huty Baildon

Ostatecznie w hutach pracowali polscy inżynierowie, przygotowani przede wszystkim w Hucie Baildon, którą po przejęciu w 1931 roku przez państwo polskie zarządzał Marceli Siedlanowski – pierwszy Polak na tym stanowisku. Postawił sobie i załodze cele: terminowe dostawy, unikanie strat, nawet małych, bo z nich powstają duże, znalezienie klientów i wydajna praca, co oznaczało usprawnianie organizacji. Huta miała zostać spolszczona. Do każdego kierownika Niemca został przydzielony młody inżynier Polak, który w określonym terminie musiał poznać wszystkie szczegóły technologiczne odcinka. Dopiero wówczas przejmował kierownictwo działu.

W ten sposób Baildon stała się kuźnią kadr dla polskiego hutnictwa. Przyczynił się do tego prof. Iwan Feszczenko-Czopiwski, który szefował zakładowi doświadczalnemu huty i wprowadził obowiązkowe praktyki dla swych dyplomantów z AGH. Dzięki Czopiwskiemu znali technologię i zapewniali wysoką jakość produkcji, jak przystało na czołowego i znanego w Europie producenta stali szlachetnych.

Tu ruszyła w 1935 roku produkcja stali kwaso- i żaroodpornych, pancernych, rur cienkościennych wg własnej technologii i profili okiennych wg patentu Stanisława Wróblewskiego. Huta Baildon była głównym producentem stali narzędziowych i rozpoczęła produkcję wyjątkowo twardych węglików spiekanych, stosowanych do noży do cięcia najtwardszych materiałów. Początkowo było to jedynie kilkanaście kilogramów miesięcznie, ale materiał, nazwany baildonit, konkurował z powodzeniem z produkowaną przez Kruppa widią. Zatrudnienie huty z 800 osób w 1931 roku powiększyło się przed wojną do 4 tys.

W 1933 roku Huta Pokój uruchomiła walcownię na zimno blach cienkich wg patentów Tadeusza Sendzimira, dzięki czemu trzy–czterokrotnie zwiększyła wydajność w stosunku do poprzednio stosowanych technologii. Przed wojną, po kolejnych ulepszeniach, produkowała do tysiąca ton miesięcznie. Cienkie blachy o grubości do pół milimetra były zyskownym produktem, na który było wielkie zapotrzebowanie na całym świecie. Licencję od Sendzimira kupiły stalownie francuskie, brytyjskie, a także amerykańska Armco – piąta pod względem wielkości stalownia na świecie.

Tuż przed wojną powstawała w Radomiu wytwórnia beztransformatorowych pieców hutniczych wg licencji inż. Adama Sierzputowskiego z Politechniki Warszawskiej. Piece elektryczne służyły do hartowania stali i bez transformatorów mogły hartować blachy dowolnej wielkości.

Polacy zaczęli sami projektować i wykonywać nawet wielkie piece, jak np. zbudowany w 1937 roku pod kierunkiem inż. Zygmunta Krotkiewskiego w Hucie Piłsudski (dawnej Królewska, należącej do WIGH) największy w Polsce piec o pojemności 486 m sześc., gdy stare miały po 380 m.

Drugi wielki piec, w Hucie Pokój, zaprojektował inż. Chudzyński wspólnie z inż. Holewińskim w 1938 roku. W jego konstrukcji nowością była maszyna rozlewnicza surówki. Piece martenowskie w Stalowej Woli były jedynymi w Europie opalanymi gazem, który zapewniał uzyskanie całkowicie czystej stali.

Okiem uczestnika: Kopalnia za jajka w proszku

Zarządzający licznymi spółkami śląskimi Stanisław Wachowiak pisał w książce „Czasy, które przeżyłem", że „na początku lat 30. prawie wszystkie kluczowe placówki przemysłowe na Śląsku były obsadzone przez Niemców. Na czele Związku Górniczo-Hutniczego był Niemiec, podobnie jak Niemcem był dyrektor naczelny tej organizacji. Byli to typowi przedstawiciele wielkiego przemysłu, z którymi można się było dogadać. Większość przemysłowców, dyrektorów i inżynierów była zdania, że w tych sprawach trzeba iść krok po kroku, powoli. Z reguły zajmowali oni stanowisko antypolskie. W ciągu kilku lat został spolszczony koncern Robur, który miał w rękach 35 procent produkcji i sprzedaży węgla górnośląskiego. Cichą pracą spolszczyliśmy powoli Związek Górniczo-Hutniczy, stworzyliśmy Polską Konwencję Węglową. Nie można pominąć faktu, że cały przemysł ciężki należał do niemieckich banków, których filie, np. Dresdner Bank i Deutsche Bank, działały na Śląsku do wybuchu drugiej wojny światowej.

Powoli polonizowały się administracje kopalń hr. Schaffgotschów, nieco trudniej było z Ballestremami. W kopalniach Hohenlohe zaczęli zarządzać Polacy, podobnie w Towarzystwie Giesche i przemyśle chemiczno-przetwórczym. Nawet kopalnie i zakłady nieprzejednanego wroga polskości ks. Jana Pszczyńskiego porozumiały się tuż przed wojną w sprawie wspólnej sprzedaży węgla przez Robur.

Robur był w 1939 roku w rękach polskich po wykupieniu (z pomocą kredytu) udziałów niemieckich. Płaciliśmy, za zgodą wicepremiera Kwiatkowskiego, dewizami uzyskanymi za eksport chemicznie spreparowanych żółtek. W tym celu założyliśmy pod Poznaniem fabrykę Przetwory Jajczarskie. Eksport szedł wyłącznie do Anglii i był to jeden z najświetniejszych interesów, jakie można sobie wyobrazić. Służył znakomicie naszym rolnikom, dał pracę wielu ludziom i dopomógł w spolszczeniu jednej z największych firm, bez uszczerbku dla zapasu dewiz, tak Polsce wówczas potrzebnych".

https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
100 lat gospodarki
Przyszłość rynku prawnego to outsourcing obsługi prawnej
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
100 lat gospodarki
Bank finansujący państwowe przedsięwzięcia
100 lat gospodarki
Krzysztof Tchórzewski Elektromobilność sposobem na walkę ze smogiem