Wiadomo już, że PKO BP i PFR, mimo że GetBack w połowie kwietnia informował o rozpoczęciu z nimi negocjacji i przyznaniu przez nie 250 mln zł finansowania, wcale z windykatorem nie negocjowały. Obie instytucje deklarują, że otrzymały dokumenty od GetBacku parę godzin po publikacji komunikatu (po którym KNF złożyła do GPW wniosek o zawieszenie obrotu obligacjami i akcjami firmy).
Jednak GetBack jeszcze wcześniej, bo w połowie marca, opublikował inny komunikat o otrzymaniu „oświadczeń dotyczących wstępnego zainteresowania" objęciem jego akcji. Tymi potencjalnymi inwestorami mieli być Shavit Capital Fund z siedzibą w Izraelu, Leumi Investment Services Inc. z USA i swoją izraelską spółką zależną Bank Leumi le Israel B.M. oraz Cukierman & Co Investment House Ltd., także z Izraela. Okazuje się jednak, że i tych inwestorów mogło nie być. – Nikt w Bank Leumi Israel ani Bank Leumi USA nie jest zaznajomiony z tą inwestycją ani samym GetBackiem. Nie wiemy, w jaki sposób nazwa Banku Leumi została w to zaangażowana – skomentował Lee Neumann, rzecznik izraelskiego banku, odpowiadając na nasze zapytanie o to, czy instytucja ta rzeczywiście negocjowała udzielenie GetBackowi finansowania. Shavit Capital Fund oraz Cukierman & Co Investment House nie odpowiedziały na nasze zapytanie.
Tymczasem sam Kąkolewski, mimo że w spółce nie sprawuje już formalnie żadnej funkcji (być może jest jeszcze akcjonariuszem, na koniec września miał akcje stanowiące 1,18 proc. kapitału), nadal próbuje działać wokół firmy i przekonuje o inwestorach. We wtorek wystosował kolejne oświadczenie. „Moje wcześniejsze deklaracje oraz opis genezy problemu pozostają w mocy i nieustannie podejmuję wszelkie prawem dozwolone działania w celu przywrócenia GetBack zdolności normalnego funkcjonowania. Jest duże zainteresowanie potencjalnych inwestorów istotnym dokapitalizowaniem spółki i uruchomieniem normalnego działania spółki w oparciu o jej bardzo dobry model biznesowy i proces operacyjny" – twierdzi Kąkolewski, za którego kadencji spółka między wrześniem a marcem zwiększyła dług obligacyjny o prawie połowę, do ok. 2,6 mld zł, i wyemitowała sporo wysoko oprocentowanych papierów, dających możliwość przedterminowego wykupu bez dodatkowych warunków już po trzech albo sześciu miesiącach (takie obligacje są warte nominalnie 840 mln zł).
KNF bada, jak firma wypełniała obowiązki informacyjne, i podaje, że już dokonane ustalenia wskazują na wątpliwości co do rzetelności i jakości ujawnień dotyczących ryzyka płynności, a także na brak ujawnień informacji istotnych dla możliwości realizacji zobowiązań finansowych. MR