Nie brak głosów, że FED i tak poluzuje politykę, bo taka zaczyna być tendencja pośród największych banków centralnych, ale wydaje się, że rynki będą chciały zobaczyć więcej argumentów za tą tezą. W najbliższą środę 13 czerwca mamy zarówno majowe dane o inflacji CPI, jak i posiedzenie FED. Tak zwana super-środa może ustawić sytuację na rynkach do końca czerwca. Teoretycznie może być tak, że inflacja w maju będzie zgodna z szacunkami, lub niższa (kluczowy będzie tu odczyt bazowy), a Jerome Powell "wykorzysta" ten fakt na konferencji prasowej i nie wybrzmi nazbyt "jastrzębio". Ale pewności nie ma i dlatego rynki będą z pewnym napięciem czekać na te informacje.
Poniedziałkowy ranek wypada na rynku FX względnie spokojnie. Najmocniejsze są waluty Antypodów, a na drugim biegunie jest euro. Wyniki niedzielnych wyborów do Parlamentu Europejskiego zaszkodziły wspólnej walucie po tym jak pokazały wzrost znaczenia ugrupowań antyunijnych, chociaż dotychczasowa koalicja w PE zachowa władzę. W większym stopniu wpływ na euro miała nieoczekiwana decyzja prezydenta Francji o rozwiązaniu parlamentu - przyspieszone wybory odbędą się jeszcze w końcu czerwca. Emmanuel Macron uzasadnił to bardzo dobrym wynikiem ugrupowań sceptycznych wobec UE, w tym partii Marie Le Pen. Taki ruch może jednak rodzić ryzyko polityczne w całej UE.
W kalendarzu nie ma dzisiaj ważnych danych. O godz. 10:30 poznamy indeks nastrojów analityków dla strefy euro (Sentix). Widać, że rynki będą czekać do środy.
EURUSD - mocna korekta
Para EURUSD po mocnym spadku w piątek, nowy tydzień rozpoczęła od luki spadkowej. I zniżka trwa nadal. To odpowiedź rynku na doniesienia z Francji i generalnie mało ciekawe perspektywy dla Unii Europejskiej za pięć lat - bo skrajna prawica sukcesywnie wzmacnia swoją pozycję przy każdych kolejnych wyborach. Niemniej to informacje z Paryża wstrząsnęły rynkami - wybory do parlamentu już w końcu czerwca to sygnał, że władzę najpewniej przejmie prawicowe Zjednoczenie Narodowe, co dla rynków oznacza sporą niepewność. Kiepskie doniesienia nadeszły także z Berlina, gdzie prawicowa AfD wyprzedziła rządzącą SPD, co zapowiada schyłek epoki kanclerza Olafa Scholza. Wybory w Niemczech odbędą się jednak planowo, czyli za rok. Ale czy na pewno?