Środowa podwyżka głównej stopy procentowej Fedu o 0,25 proc. była zgodna z tym, co sygnalizował ostatnio przewodniczący tej instytucji Jerome Powell. Prognozy członków FOMC, decyzyjnego organu Fedu, wedle których w tym roku dojdzie do jeszcze pięciu lub sześciu takich podwyżek, też są spójne z rynkowymi oczekiwaniami. Czy w wynikach marcowego posiedzenia FOMC było coś zaskakującego?
Wielkiego zaskoczenia w przekazie FOMC faktycznie nie było. Za pewną niespodziankę uznałbym najwyżej sygnał, że program redukcji bilansu Fedu rozpocznie się niemal na pewno już w maju. Do tej pory rynek zakładał, że nastąpi to od lipca. Ta zmiana pokazuje, że w tym momencie Fed jest zdeterminowany, żeby tego Titanica polityki pieniężnej zawracać. To jednak nie będzie proste, na rynku finansowym widać zwątpienie, czy Fedowi się to uda.
Jeden z członków FOMC opowiadał się za podwyżką głównej stopy o 0,5 pkt proc. Czy twoim zdaniem należy się liczyć z tym, że takie wnioski w kolejnych miesiącach będą zyskiwały akceptację większości składu tego gremium? FOMC będzie podwyższał stopy w zmiennym tempie, tak jak to się dzieje u nas, czy narzuci sobie stały rytm?
Ruch o 0,5 pkt proc. nie jest wykluczony, ale zakładam, że Fed będzie chciał podnosić stopy w stałym rytmie, żeby prowadzić politykę pieniężną w sposób przewidywalny. Fed kładł na to duży nacisk, co było dobrze widać na przykładzie programu skupu aktywów (QE). Program ten był prowadzony aż do marca, chociaż Fed miał świadomość, że za chwilę będzie ograniczał bilans. Sensowniej byłoby skończyć QE wcześniej, choćby w grudniu albo styczniu, ale Fed tłumaczył, że chce postępować przewidywalnie, a powiedział już, że program będzie trwał do marca. Ta logika może oznaczać niechęć do podnoszenia stóp o 0,5 pkt proc., żeby nie powodować nerwowych reakcji rynku.