Po tym, jak w czwartek poznaliśmy rozczarowujące szacunki indeksów PMI dla strefy euro, które dały pretekst do osłabienia złotego, we wtorek wsparciem nie okazały się dane nt. marcowej sprzedaży detalicznej. Tyle że od pewnego czasu widać, że nasza waluta jest bardziej wrażliwa na informacje z rynków międzynarodowych (głównie strefy euro) niż lokalne tematy. To sprawia, że raczej trudno oczekiwać, aby w okresie tych kilku dni, które pozostały do majówki, złoty jakoś znacząco zyskał. Zwłaszcza że w kalendarzu na najbliższe dni mamy piątkową publikację danych nt. wzrostu gospodarczego w USA za I kwartał, które akurat nie muszą wypaść źle. To może ściągnąć notowania EUR/USD poniżej marcowych minimów przy 1,1175, podbijając przy tym notowania USD/PLN. Pewnym wyjątkiem są notowania CHF/PLN i GBP/PLN. W pierwszym przypadku od dwóch tygodni widać ucieczkę inwestorów na wielu relacjach franka z innymi walutami, co ma związek z komentarzami szefa Narodowego Banku Szwajcarii, który nie wykluczył gotowości do dalszego luzowania polityki, gdyby zaistniała taka potrzeba, oraz widoczną chęcią „rozegrania" bardziej ryzykownych aktywów, w czym pomogły niezłe dane makroekonomiczne z Chin. Z kolei słaby funt to „zasługa" braku pozytywnych informacji z przebiegu ponadpartyjnych rozmów nt. brexitu, co zapowiada dalsze przeciąganie tego procesu przy dalszych komplikacjach na scenie politycznej. ¶