Opinia:
Widoczna wczoraj po południu zwyżka notowań dolara, jest widoczna także dzisiaj rano. Można to tłumaczyć zbliżającą się publikacją danych nt. dynamiki PKB za I kwartał w USA, którą poznamy w piątek – rynek zakłada, że dane wypadną nieźle w zestawieniu z „resztą świata" (no może z wyłączeniem Chin) – a także lekkim podbiciem ryzyka (dzisiaj widać powrót sentymentu wobec CHF i JPY), co może mieć związek z obawami, czy znajdą się „tematy" pozwalające nadal rozgrywać ryzykowne aktywa, tak jak to miało miejsce od początku kwietnia. Problem w tym, że dobre dane napłynęły tylko z Chin, a USA nie rozczarowały – z resztą było już gorzej. Rynek zastanawia się też, czy realne są szanse na to, aby móc oczekiwać spotkania prezydentów USA i Chin w czerwcu, które sfinalizowałoby umowę handlową i na jakiś czas wygasiło wojnę handlową (w tym obniżyło wzajemne cła). W najbliższych dniach do Pekinu udaje się delegacja pod przewodnictwem Mnuchina i Lighthizera, a negocjacje rozpoczną się 30 kwietnia. Z kolei po 6 maja z rewizytą w Waszyngtonie mają pojawić się Chińczycy „dowodzeni" przez wicepremiera Liu Che. Według doniesień, jakie pojawiały się w kwietniu Amerykanie mieli teoretycznie złagodzić swoje podejście wobec tak drażliwych kwestii jak dotowanie przez Chiny państwowych firm w sektorze przemysłowym, aby pchnąć negocjacje do przodu i skupić się na równie ważnych tematach, jak ochrona własności przemysłowej, kwestie transferu technologii, oraz rolnictwo. Kilkanaście dni temu Donald Trump zapewniał, że wkrótce „zaskoczy" świat dealem z USA. Tyle, że rynek przyzwyczaił się już do tego, że rozmowy potrafią się przeciągać i zwyczajnie czeka na konkret w postaci wyznaczenia daty szczytu prezydentów – tyle, że jeżeli już, to nie dowiemy się tego raczej przed końcem pierwszej dekady maja.
Powstaje też pytanie, czy Amerykanie nie będą zwiększać presji na Unię Europejską, aby wymusić korzystne dla siebie zapisy w umowie handlowej. Strategicznie to czas ku temu jest idealny – Europa jest gospodarczo osłabiona, a jej decydenci zaraz zaczną naprawdę bać się recesji i jej politycznych skutków (dla siebie). Opublikowane dzisiaj dane Ifo z Niemiec pokazały, że biznes ma coraz mniejsze nadzieje na odbicie gospodarki w najbliższych miesiącach. Nie zaszkodziło to jednak nadmiernie notowaniom EURUSD, które spadały już wczoraj po południu. Nie oznacza to jednak, że marcowe minimum przy 1,1175 nie jest zagrożone w najbliższych dniach (zwłaszcza w kontekście piątkowych danych z USA).
Wykres dzienny EURUSD
Dzisiaj liderem spadków w obszarze G-10 jest dolar australijski. To zasługa fatalnych danych nt. inflacji CPI w I kwartale, które mogą skłonić RBA do rozważenia obniżki stóp procentowych. Trudno ocenić, czy dojdzie do tego 7 maja, ale tak czy inaczej Bank może zbudować sobie grunt pod taki ruch w czerwcu, lub lipcu, zmieniając retorykę na „gołębią". Zresztą nie powinno być to aż tak dużym zaskoczeniem biorąc pod uwagę oczekiwania części banków komercyjnych, których analitycy już od zimy b.r. trąbili o możliwości aż dwóch obniżek stóp przez RBA w tym roku. Dolar australijski, który wcześniej był podbijany przez lepsze dane z Chin, oraz oczekiwania na porozumienie handlowe, w ostatnich dniach zaczął wyraźnie słabnąć, a dzisiejszy ruch w dół jest tylko zwieńczeniem zniżek. Na tygodniowym wykresie AUDUSD widać, że zbliżamy się w okolice mocnego wsparcia przy 0,70. Nie wykluczone, że próba jego złamania zostanie podjęta (do piątku), ale nie jest jasne, czy okaże się w pełni udana.