USA / CHINY / RELACJE HANDLOWE: Wczoraj wieczorem główny doradca gospodarczy Trumpa, Larry Kudlow stwierdził, że strony są coraz bliżej podpisania porozumienia „pierwszej fazy", ale Donald Trump jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji. Z kolei Financial Times powołując się na swoje źródło napisał, że sprawy posuwają się wolno, a Chińczycy nie zgadzają się na większe ustępstwa wobec Amerykanów, które mogłyby być podstawą do wyrażenia zgody na zgłaszane przez ich propozycje częściowej redukcji istniejących już ceł. Później pojawiły się też informacje, jakie wyszły od podsekretarza w USDA (Ted McKinney), którego zdaniem w piątek wieczorem na dojść do rozmowy telefonicznej na wysokim szczeblu pomiędzy amerykańskimi, a chińskimi negocjatorami. Mix tych informacji przynosi jednak nieznaczne podbicie apetytu na ryzyko, co widać po częściowym wymazaniu wcześniejszych zwyżek JPY i CHF, powrocie do mocniejszego juana, czy też wyjściu indeksów na Wall Street na nowe szczyty. Zelżała też presja na umocnienie dolara, który teraz poddał się wpływowi zniżkujących rentowności amerykańskich treasuries.
OPINIA ANALITYKA: Brak złych informacji to dobry sygnał?
Od kilku dni Chińczycy oficjalnie milczą nie zajmując konkretnego stanowiska wobec sygnałów płynących ze strony USA, że proponowana przez nich proporcjonalna redukcja taryf celnych już przy umowie „pierwszej fazy" nie jest możliwa. Cisza może być też sygnałem, że strony cały czas negocjują i nie chcą za bardzo tego publicznie komentować. To tłumaczyłyby nerwowe sygnały amerykańskich oficjeli ze środy, że rynki nie powinny żyć plotkami – to w odniesieniu do spekulacji, że Chińczycy nie chcą zobowiązywać się do sztywnych limitów zakupowych dla płodów rolnych z USA – a także wczorajszy artykuł Financial Times, gdzie źródło poinformowało o trudnościach w rozmowach, w tym o niechęci Chin do poczynienia nadmiernych ustępstw. W połączeniu ze słowami Larry'ego Kudlowa, którego zdaniem umowa „fazy pierwszej" jest na finiszu, chociaż nie ma jeszcze podpisu Trumpa, może sugerować, że tak, czy inaczej coś w najbliższych tygodniach zobaczymy. I na to zdaje się (nieco na siłę) grać rynek. Najpewniej będzie to jakaś „okrojona" forma, tak naprawdę „wstępnego" porozumienia handlowego – zresztą faza pierwsza, to tak naprawdę faza początkowa. Czy to wystarczy rynkom? Raczej nie, gdyż może się okazać, że wyższe cła mające wejść w życie w połowie grudnia zostaną odroczone w czasie, a nie anulowane.
Reasumując – nie oczekujmy po tym porozumieniu (jeżeli się rzeczywiście pojawi za kilka tygodni) zbyt wiele. Raczej pamiętajmy o starym mechanizmie – kup plotki, sprzedaj fakty. Tym samym proces odchodzenia od bardziej ryzykownych aktywów, jaki był widoczny w ostatnich dniach, a został przerwany wczoraj, raczej powinien być kontynuowany. Zagadką pozostaje też sytuacja w Hong-Kongu, który zaczyna być pewną kartą przetargową w amerykańsko-chińskich relacjach. Pekin nie decyduje się na interwencję, aby nie postawić Trumpa w niezręcznej sytuacji wobec Kongresu, chociaż to i tak nastąpi (w przyszłym tygodniu w Senacie będzie procedowana ustawa, która została już przyjęta przez Izbę Reprezentantów, a która wspiera demokratyczne protesty w HK). Niemniej teraz Trump może pozwolić sobie na jej „przeciąganie" w czasie. Pytanie tylko, kto komu wystawia „rachunek".
Zerknijmy na wykres USDCNH. Osłabienie juana w tym tygodniu zatrzymało się w rejonie wrześniowego dołka przy 7,0292. Czy jednak w takiej konfiguracji jest szansa na powrót do wcześniejszego trendu aprecjacyjnego chińskiej waluty wobec dolara? Ustawienia dziennych wskaźników zdają się mówić co innego. Testem może okazać się zachowanie w okolicach 6,99 (dołek z sierpnia).