Dolar już przed pandemią był fundamentalnie po prostu drogi. Jego umocnienie w marcu nie wynikało z perspektyw amerykańskiej gospodarki, ale z jego rezerwowej funkcji. W obawie przed problemami z finansowaniem popyt na amerykańską walutę kreowany był niejako wbrew fundamentom, prowadząc jej notowania na wieloletnie szczyty. Teraz, gdy ryzyko najgorszych scenariuszy zdaje się być kompletnie wyeliminowane, następuje normalizacja. Widać to idealnie w przypadku takich walut jak choćby real brazylijski. Mimo, iż pandemia zbiera obecnie w Brazylii śmiertelne żniwo, przeceniona wcześniej drastycznie waluta odrobiła już dużą część strat.
Przecena dolara została zatrzymana w piątek po raporcie z amerykańskiego rynku pracy. Pokazał on wzrost zatrudnienia o 2,5 mln, podczas gdy oczekiwano jego spadku o 7-8 mln. Już same nominalne wartości robią wrażenie, gdy normalnie zaskoczenie o 100 tys. to bardzo dużo. Przypomnijmy, że w kwietniu zatrudnienie spadło o blisko 20 mln. Jak należy czytać ten raport? Pokazał on przede wszystkim, że część firm widząc na horyzoncie znoszenie restrykcji nie decydowała się na zmniejszanie zatrudnienia, które w USA miało charakter głównie tymczasowy (wysokie zasiłki zachęcały do wysyłania pracowników na zwolnienia na okres przestoju). Dodatkowo, wystarczyło, aby dana osoba przepracowała w maju choćby godzinę lub dostała jakąś część wynagrodzenia, a już klasyfikowana została jako zatrudniona. Nie brak opinii, że przez zmiany klasyfikacyjne zatrudnienie zostało zawyżone o kilka milionów osób. Jednak najistotniejsze będzie to, ile miejsc pracy zostanie trwale utraconych, a tego dowiemy się dopiero w momencie, gdy zniesione zostaną wszystkie restrykcje, a zatem być może po danych za lipiec.
W tym tygodniu czeka nas posiedzenie Fed i będzie ono dla rynku bardzo ważne. Wydawałoby się, że Fed zrobił nawet więcej niż można było oczekiwać i przybywa autorytetów zarzucających mu nadmuchiwanie wycen rynkowych dla krótkoterminowych korzyści. To nie oznacza jednak końca stymulacji. Fed może nieco zmniejszać tempo powiększania bilansu, ale jednocześnie mówi się o polityce kontroli krzywej dochodowości. W praktyce mogłoby to wyglądać tak, że Fed ustali docelową rentowność np. 5 letnich obligacji na 0,4% i będzie skupować takie ilości długu, aby cena utrzymywała się na założonym poziomie. Jak pokazał przykład Japonii może to oznaczać w pewnych przypadkach nawet niższy skup (a więc wolniejsze tempo wzrostu sumy bilansowej), ale dla dolara byłoby to negatywne, ponieważ oznaczałoby to brak potencjału ze strony rynku stopy procentowej, nawet pomimo ożywienia gospodarczego. Decyzję Fed poznamy w środę o 20:00, a zatem tuż przed rozpoczęciem w Polsce długiego weekendu.
Dzisiejszy kalendarz zapowiada się dość spokojnie. O 15:45 czeka nas wystąpienie szefowej EBC. O 10:00 euro kosztuje 4,4421 złotego, dolar 3,9315 złotego, frank 4,0835 złotego, zaś funt 4,9855 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA