Zawirowanie na rynku amerykańskiego długu stało się bezpośrednim powodem wyraźnego powrotu trybu risk-off na rynki jeszcze wczoraj późnym popołudniem. Pretekstem okazała się zaskakująco słaba aukcja 7-letnich obligacji skarbowych, która została odebrana jako zapowiedź potencjalnych trudności z plasowaniem długu na rynkach w tym roku - a przypomnijmy, że mowa o emisjach liczonych w setkach miliardów dolarów. Zapotrzebowanie na finansowanie się państwa jest duże, pomimo ogromnej aktywności ze strony FED. W efekcie na fali paniki, rentowności 10-letnich obligacji na rynku wtórnym skoczyły do 1,60 proc., chociaż dzisiaj sytuacja się stabilizuje i powróciliśmy poniżej 1,50 proc. Ze strony członków FED (wczoraj przemawiali m.in. Bostic, Bullard i George) mamy tą samą narrację ignorującą bieżące ruchy na rynku długu i skupiającą się na długoterminowych celach banku centralnego. Tyle, że od pewnego czasu widać, że jest ona mało skuteczna, a rynki zaczynają być bardziej nerwowe. Czy to wymusi konieczność podjęcia bardziej radykalnych działań po to, aby nie dopuścić do eskalacji "niepożądanych" scenariuszy?
W kalendarzu wydarzeń uwagę może dzisiaj przykuć popołudniowe głosowanie w Izbie Reprezentantów nad planem fiskalnym prezydenta Bidena, chociaż kluczowe pozostają potencjalne scenariusze w Senacie. A tutaj, jak donoszą agencje, wycofana została jedna z kluczowych ustaw zakładająca podwyżkę płacy minimalnej do 15 USD za godzinę. Kluczowe mogą okazać się jednak popołudniowe odczyty makro z USA, zwłaszcza styczniowy indeks PCE Core, który miernikiem inflacji branym pod uwagę przez FED (według szacunków presja cenowa miała zelżeć do 0,1 proc. m/m i 1,4 proc. r/r).
EURUSD - a jednak poniżej 1,2135
Widoczna rano próba odbicia od wsparcia przy 1,2135 zakończyła się niepowodzeniem. Widać, że zwolennicy wspólnej waluty zaczynają tracić jeden z potencjalnie mocnych argumentów - niskie rentowności obligacji krajów strefy euro, które z czasem mogłyby zacząć szybciej rosnąc zmniejszając tym samym spread wobec papierów amerykańskich, czy brytyjskich. Jeszcze na początku tygodnia szefowa EBC zwróciła uwagę na konieczność uważniejszego monitorowania sytuacji na europejskim rynku długu i rozważenia ewentualnych dodatkowych działań. Do słów Christine Lagarde rynek nie zawsze podchodzi z dużą atencją, ale już wczoraj w podobnym tonie wypowiedział się główny ekonomista EBC, Philip Lane. Dzisiaj z kolei agencje opublikowały wypowiedź niemieckiej członek EBC, Isabel Schnabel. Wygląda na to, że EBC chce sprytnie zarządzać oczekiwaniami inflacyjnymi, a pośrednio też kursem euro poprzez tego typu werbalną ekspresję. To może wystarczyć do tego, aby zdusić wzrosty EUR, chociaż realnie droga do wdrożenia przez bank centralny czegoś na kształt kontroli krzywej rentowności, może być realnie dość daleka. Wspólnej walucie mogą szkodzić też informacje z frontu COVID - szczepienia w UE idą nadal bardzo wolno, a Paryż szykuje się na 3-tygodniowy lockdown.