Przedstawiciele branży bronią się przed używaniem określenia „wojna cenowa". – Od dłuższego czasu rynek OC się stabilizuje. OC jest rentowne, choć nie dla wszystkich firm – mówił nam w połowie zeszłego roku Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Poziom cen zależy od wysokości wypłacanych świadczeń. To rynek zależny od trwałości i przewidywalności regulacji, które mogą na przykład wprowadzać nowe tytuły do wypłat. Zmiany w orzecznictwie czy nowe regulacje, które obejmowały szkody „wstecz", powodowały i mogą powodować wzrost cen. Od dłuższego czasu takich zmian jednak nie było – przekonywał.
Zwrócił jednak uwagę, że w I kwartale 2020 r. pojawił się inny istotny czynnik, który wpłynął na ceny. – Chodzi o sytuację związaną z pandemią – tłumaczył. – Sprzedaż samochodów wyhamowała, a to przekłada się na rynek OC. W trudniejszej sytuacji rynkowej zakłady ubezpieczeń starały się zaoferować atrakcyjniejsze ceny za polisy – przyznał prezes Prądzyński. Dodał, że to normalna gra rynkowa.
Ale część ubezpieczycieli już wcześniej skarżyła się na spadki cen. PZU od wielu kwartałów zwraca uwagę na – jak to określa – wzmożoną aktywność cenową części konkurentów. – Niektórzy nasi konkurenci testują niższe ceny polis OC mimo inflacji szkód – mówiła przy okazji jednej z prezentacji wyników spółki Elżbieta Häuser-Schöneich z zarządu PZU. Spółka tłumaczy, że powoduje to odpływ klientów wrażliwych na ceny polis. – Ta sytuacja zdecydowanie nas nie cieszy. Nam zależy na tym, żeby rynek OC był rentowny – mówiła Häuser-Schöneich.
Spadek cen polis OC widać było już w wynikach rynku ubezpieczeniowego za 2019 r. zebranych przez PIU. Do ubezpieczycieli spłynęło mniej pieniędzy z obowiązkowego komunikacyjnego OC niż rok wcześniej – 14,9 mld zł wobec 15,2 mld zł.