Jednym z dwóch strategicznych celów grupy PKP Cargo jest zajęcie, do końca tego roku, pierwszej pozycji na obszarze Trójmorza i na unijnych trasach Nowego Jedwabnego Szlaku pod względem pracy przewozowej i masy przetransportowanych koleją ładunków. W kolejnych latach ta pozycja ma być jeszcze wzmocniona.

Nowy Jedwabny Szlak, ze względu na wojnę w Ukrainie i sankcje nakładane na Rosję i Białoruś, stracił jednak nieco na znaczeniu. Z tego powodu grupa chce intensyfikować ekspansję na obszarze Trójmorza. – Mamy duże atuty, np. w postaci naszej spółki zależnej PKP Cargo International, która rozwija działalność w państwach środkowej Europy. Zakładamy stopniowe zwiększanie udziałów w rynku na terenie Trójmorza – informuje Dariusz Seliga, prezes PKP Cargo. Dodaje, że obecnie grupa (poza Polską) najdynamiczniej działa w Czechach, gdzie ma około 8-proc. udział w rynku, oraz na Słowacji i w Słowenii. Działalność prowadzi też na Węgrzech i Litwie oraz w Niemczech, Holandii i Austrii. – Nie zakładamy sobie żadnego maksymalnego celu do osiągnięcia pod względem udziałów w rynku, mając świadomość, że konkurencja jest bardzo silna, głównie ze strony narodowych przewoźników kolejowych w tych państwach. Myślę, że możemy wygrywać z konkurencją dzięki podnoszeniu poziomu naszych usług i obecności grupy na różnych rynkach – przekonuje Seliga.

O ile cel dotyczący zajęcia pierwszej pozycji na obszarze Trójmorza i na Nowym Jedwabnym Szlaku jest od lat ten sam, o tyle ten dotyczący udziału w polskim rynku istotnie się zmienił. W zaktualizowanej strategii zapisano, że do końca 2027 r. grupa chce mieć 50-proc. udział w polskim rynku pod względem wykonanej pracy przewozowej. Wcześniej była jednak mowa o 65 proc., do końca tego roku. Zarząd tłumaczy, że zmiana jest konsekwencją pojawienia się pandemii i wybuchu wojny w Ukrainie. – Poziom 65 proc. miał być osiągnięty głównie dzięki akwizycjom, ale od 2019 r. sytuacja finansowa PKP Cargo zaczęła się pogarszać. Apogeum naszych problemów finansowych przypadło na 2020 r., gdy wybuchła pandemia – przypomina Seliga. W efekcie spółka nie miała pieniędzy na planowane przejęcia.