Jak wygląda obraz technologiczny w firmach inwestycyjnych? One są wysoko zaawansowane technologicznie czy wręcz przeciwnie?
Najłatwiej byłoby powiedzieć: to zależy. Mamy bowiem podmioty, które charakteryzują się wysokim poziomem rozwoju technologicznego i te firmy działają nie tylko w Polsce, ale także w Europie czy poza nią. Są jednak też instytucje finansowe, które mają bardziej konserwatywny i ostrożny model. To, co jednak dostrzegamy, to fakt, że firmy te chcą się rozwijać. Ten rozwój oczywiście też przebiega w różnym tempie. Niemniej jednak jest to postęp stały i cały czas widzimy też, że domy i biura maklerskie starają się nie tylko śledzić tych, którzy są liderami, ale też wypracowują własne rozwiązania, które dadzą im możliwość bycia w awangardzie technologicznego postępu.
Z czego wynika ten dystans do liderów? To kwestia procesów decyzyjnych i szybkości działania, co w dużych grupach kapitałowych może zabierać więcej czasu?
Większość biur maklerskich w Polsce jest jednostkami organizacyjnymi banków. Mamy więc do czynienia z dużymi instytucjami, gdzie faktycznie te procesy decyzyjne przebiegają wolniej. Każdy nowy element jest poddawany wielokrotnej weryfikacji i kontroli, po to aby zapewnić odpowiedni poziom bezpieczeństwa zarówno dla samej organizacji, jak i jej klientów. I to jest jeden z czynników, który wpływa na to, że te procesy przebiegają wolniej. Drugim elementem jest niewątpliwie to, że realizacja tych procesów jest bardzo złożona z technicznego punktu widzenia, dlatego że wdrożenie takiej technologii, która będzie kompletna, bezpieczna, wydajna i będzie realizowała potrzeby potencjalnych użytkowników, też wymaga więcej czasu i pracy.
A klienci firm inwestycyjnych faktycznie potrzebują nowinek technologicznych?
Niewątpliwie tak. Oczywiście trzeba zwrócić uwagę, że mamy zjawisko, które nazywamy różnicą pokoleniową. Klienci młodsi oczekują rozwiązań, które będą w pełni cyfrowe i dla nich ten kanał dostępu do usług nie tylko finansowych, ale dzisiaj tak naprawdę do wszystkich jest realizowany w całości cyfrowo przede wszystkim na smartfonach czy urządzeniach mobilnych. To jest dla nich opcja pierwszego wyboru i jest to doskonale widoczne.
Mając na uwadze ten fakt, w walce o klientów, szczególnie tych młodszych, fintechy zdają się być na „pole position”.
Stoją na pole position, jeżeli chodzi o możliwości oferowanych przez nich rozwiązań, bardzo wysoki poziom user experience, co przekłada się na wygodę eksploatacji. Niemniej jednak oferta tradycyjnych instytucji finansowych jest o wiele bardziej wszechstronna i kompletna. Oprócz prostych usług, dostępu do rachunku inwestycyjnego, możliwości składania i realizacji zleceń, tradycyjne instytucje oferują szeroki pakiet usług dodatkowych. To jest element ich przewagi, o którym nie możemy zapominać. Z drugiej strony jest to też element, który powoduje, że te tradycyjne instytucje finansowe muszą wkładać więcej wysiłku technologicznego, gdyż muszą zapewnić jednolity i równy dostęp do całego pakietu usług, nie tylko do prostego serwisu. Jest to więc próba zaoferowania klientom tego wszystkiego, co do tej pory było oferowane w sposób tradycyjny, tylko w formie cyfrowej. W mojej opinii zawsze będzie tak, że fintechy będą w awangardzie postępu, dlatego że tam jest większa skłonność do ryzyka. W dużych grupach bankowych ta skłonność jest ograniczona. Oczywiście dobrze, że tak jest. Tam ceni się nie tylko komfort, ale i bezpieczeństwo klientów oraz ich pieniędzy.