Dalekie od prawdy byłoby stwierdzenie, że w minionym roku branża informatyczna była gwiazdą hossy. Obliczany przez nas nieważony indeks sektorowy (odzwierciedlający średnie zmiany kursów spółek) wzrósł co prawda o 37 proc., ale i tak wygląda blado nie tylko na tle rekordzistów hossy, których notowania podskoczyły nawet po kilkaset procent, ale nawet głównych indeksów (WIG zyskał w minionym roku 47 proc.).
Kluczowa w tej sytuacji jest odpowiedź na pytanie o to, czy to relatywnie słabe zachowanie notowań firm informatycznych doprowadziło do wzrostu ich długoterminowej atrakcyjności inwestycyjnej. Wskazówek poszukajmy tradycyjnie, bazując na dwóch metodach analizy fundamentalnej: porównanie wycen po pierwsze z szerokim rynkiem akcji, a po drugie z historyczną „normą”.
[srodtytul]Relatywnie niskie wyceny[/srodtytul]
Pierwsze z kryteriów potwierdza przypuszczenie, że branża IT staje się relatywnie bardziej atrakcyjna. Świadczy o tym fakt, że podczas gdy przed rokiem mediana wskaźnika cena/wartość księgowa w sektorze była o 0,13 wyższa niż obliczany przez Bloomberga średni ważony C/WK dla spółek z WIG (co wskazywało, że spółki informatyczne są droższe niż cały rynek), to z czasem sytuacja ta uległa odwróceniu. Obecnie C/WK dla firm IT jest już o 0,33 niższy niż C/WK dla WIG.
Na krótką metę można ten fakt zapewne interpretować jako wyraz obaw rynku przed tym, że w najbliższych kwartałach branża informatyczna nie będzie w stanie się pochwalić tak szybką poprawą wyników finansowych jak inne sektory.