W zeszłym roku, w ciężar wyników za pierwsze półrocze, informatyczna firma utworzyła odpisy na 66 mln zł. Cały rok zakończyła stratą netto rzędu 89 mln zł.

– Obawy, że w tym roku utworzymy jakieś kolejne jednorazowe rezerwy, są nieuzasadnione. Jeśli będziemy wykonywali ruchy związane z weryfikacją strategii biznesowych w różnych obszarach, nie powinno to mieć wpływu na rezerwy – oświadcza prezes. Uważa też, że w księgach Sygnity nie ma już znaczących rezerw, które mogłyby zostać rozwiązane. Biedrzycki nie chce rozmawiać o tegorocznych rezultatach. Jego poprzednik – Piotr Kardach – sygnalizował, że sprzedaż w 2010 r. powinna być nieco większa niż rok temu.

– Moim priorytetem jest, aby spółka stała się rentowna najszybciej, jak to możliwe. Jeszcze nie wiem, czy uda nam się to osiągnąć w tym roku. Weryfikujemy obecnie budżet także w zakresie sprzedaży. Przede wszystkim chcemy zahamować jej spadek, żeby mieć dobrą odskocznię do wyników w 2011 roku – mówi Biedrzycki. Portfel zamówień Sygnity na ten rok ma wartość 317 mln zł i jest porównywalny z zeszłorocznym.Prezes zapowiada, że w 2010 r. grupa powinna wygenerować dodatnie przepływy pieniężne. – Należy pamiętać, że nasza amortyzacja jest na poziomie około 25 mln zł rocznie – zwraca uwagę.

Deklaruje również dalsze zmniejszanie zadłużenia. – Obecnie zadłużenie netto grupy jest nieznacznie wyższe niż na koniec 2009 roku, ale zdecydowanie niższe niż średnio w 2009 r., kiedy było to około 50 mln zł – powiedział Biedrzycki. – Docelowo chciałbym zmniejszyć dług, ale nie uważam, aby obecnie struktura finansowania była niekorzystna albo niestabilna – podsumowuje prezes.