– Jesteśmy zadowoleni z wyników za pierwsze trzy miesiące roku – wskazuje Marios Christou, wiceprezes odpowiedzialny za finanse. – Są w pełni zgodne z naszymi planami – dodaje.
Przyznaje, że poprawa wyników była przede wszystkim efektem dynamicznego wzrostu sprzedaży w krajach b. ZSRR, które dla Asbisu są najważniejszym rynkiem. Przychody z tego rynku zwiększyły się o 19,1 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem i sięgnęły 145,1 mln USD.
Poprawa zysków w I kwartale to również efekt coraz skuteczniejszego zabezpieczenia się spółki przed wahaniami kursowymi. W przeszłości miała z tym problemy i zdarzało się, że pozytywne wyniki operacyjne były „zjadane” przez straty na operacjach walutowych. W I kwartale ich saldo było dodatnie i wyniosło 1,34 mln USD.
Negatywnie na rentowność grupy w I kwartale wpływały jednak szybko rosnące koszty sprzedaży (o 17,3 proc.) i ogólnego zarządu (12,6 proc.). Przedstawiciel Asbisu tłumaczy to większymi wydatkami na wynagrodzenia. – W kryzysie zamroziliśmy płace. Teraz, chcąc zmotywować załogę, musieliśmy je podnieść. Dodatkowo sporo inwestujemy w szkolenia sprzedawców – mówi Christou.
Deklaruje, że po wynikach za I kwartał Asbis czuje się bardzo komfortowo, jeśli chodzi o realizację prognozy na 2011 r. Plan zakłada, że obroty sięgną 1,6–1,65 mld USD a zysk netto 6–7,5 mln USD. W 2010 r. dystrybutor miał 1,43 mld USD przychodów i 1,3 mln USD czystego zysku.