Prawdopodobnie rozpoczął się oczekiwany wzrost cen ropy naftowej na światowych rynkach, który dość dobrze koreluje z historyczną zmianą cen surowca, wyznaczającą średnio dołek cenowy w połowie grudnia. Tak na razie się stało, stąd można zakładać, że nawet jeśli ropa byłaby tańsza jeszcze w okolicach połowy stycznia, to nie byłby to prawdopodobnie powrót do trendu spadkowego, a jedynie próba przetestowania ostatniego minimum. Z tej perspektywy jedynie kwestią czasu jest to, kiedy ropa dotrze do potencjalnych zasięgów 79–82 USD za baryłkę WTI, a w skrajnym scenariuszu do 90 USD. Znów statystycznie na to patrząc, wzrosty cen ropy mogą trwać do pierwszej połowy marca. Pomiędzy połową grudnia a pierwszym tygodniem marca na przebadane 23 lata w 20 przypadkach obserwowaliśmy dodatnią stopę zwrotu. Co więcej, w pozycjonowaniu na kontraktach na ropę obserwowaliśmy bardzo duże nastawienie spekulantów na jej dalszy spadek, aktualnie te pozycje mogą być zamykane i odkupowane, powodując tzw. short squeeze.
Co jest bardziej istotne, w USA zaczęły zawracać ceny benzyny. Na przebadane 23 lata w 23 przypadkach od połowy grudnia do początku marca ceny benzyny rosły. Wydaje się, że tym razem nie będzie inaczej, a to z kolei może mieć przełożenie na odczyty inflacji w USA w okolicach pierwszego kwartału 2024 r. To z kolei może psuć narrację o dezinflacji.