Nie jest inaczej w przypadku aluminium, które notowało już poziomy powyżej 4000 dolarów za tonę. Metal ten zaliczył jednak 20-proc. korektę. Patrząc jednak na kruche fundamenty oraz dużą niepewność związaną z wojną toczoną przez Rosję w Ukrainie, możemy być niemal pewni, że ponownie skoczy powyżej 4000 dolarów, a jego perspektywy wzrostowe mogą nie skończyć się na tym poziomie. Wystarczy wspomnieć o utrudnionych dostawach z Rosji, braku eksportu tlenku aluminium do rosyjskich hut z Australii, potężnych kosztach związanych z wysokimi cenami gazu, które niwelują zysk europejskich producentów, czy kolejnych blokadach całych regionów w Chinach w związku z lokalnym wybuchem pandemii. To wszystko prowadzi do presji na ceny. Okazuje się, że sytuacja jest jeszcze gorsza. Zapasy aluminium na świecie są najniższe od 2007 roku i może dojść do podobnej sytuacji jak w przypadku niklu, gdzie wielu inwestorów wycofało zapasy z możliwości dostaw, co doprowadziło do chwilowego niedoboru.
Jeden z największych traderów surowcowych na świecie informuje, że bez dodatkowych inwestycji zapasy aluminium na świecie zostaną wydrenowane do 0 do 2024 r. Aluminium jest wykorzystywane w niemal wszystkich aspektach gospodarki, a teraz tym bardziej, ze względu na zwiększoną chęć odejścia od konwencjonalnych źródeł energii. To oznacza, że prognoza 4000 dolarów za tonę wydaje się relatywnie niska.