Jeszcze w czerwcu za baryłkę ropy Brent należało zapłacić niecałe 45 dolarów, a już w tym miesiącu cena osiągnęła poziom prawie 65 dolarów, co oznacza jej wzrost o 45 proc.

Tak silna zwyżka w cenach ropy na światowych rynkach musi się z czasem przełożyć na wzrost inflacji konsumenckiej oraz może doprowadzić do większej rozbieżności między inflacją CPI i inflacją bazową, jak chociażby ma to miejsce w naszym kraju. Dynamika inflacji konsumenckiej – według ostatnich danych – wyniosła w ujęciu rocznym 2,1 proc., z kolei inflacja bazowa wzrosła w tym samym czasie jedynie o 0,8 proc. Inflacja bazowa, czyli z wyłączeniem cen żywności i właśnie energii.

Takie zjawisko prowadzi do możliwych kolejnych dyskusji na temat celu banków centralnych. Mianowicie, czy bank centralny ma spoglądać na inflację konsumencką czy na inflację bazową? Jeśli w grę wchodziłaby tylko zwykła inflacja z cenami paliw i żywności, to Rada Polityki Pieniężnej miałaby otwartą drogę do podwyżek stóp, ale jednak tego nie robi. Tutaj argumentem jest właśnie m.in. brak wzrostu inflacji bazowej – pomijając śledzenie zachowań Europejskiego Banku Centralnego.

Niemniej, jeśli presja inflacyjna będzie rosnąć wraz z cenami surowca, to nie tylko RPP, ale także inne banki centralne będą zmuszone do działania i do prowadzenia bardziej jastrzębiej polityki monetarnej.