Senat przyjął właśnie projekt nowelizacji ustawy dotyczącej zasad zarządzania mieniem państwowym, w ramach którego chce zablokować sprzedaż stacji paliw należących do Lotosu na rzecz węgierskiego MOL-a. Jaki to może mieć wpływ na połączenie Orlenu z Lotosem?
Decyzja senatu nie ma dziś żadnego przełożenia na trwającą fuzję. Jestem przekonany, że do fuzji dojdzie dla dobra Orlenu, Lotosu i całej polskiej gospodarki. Gdybyśmy cztery lata temu nie zaczęli procesu budowy koncernu multienergetycznego, to dziś nie osiągalibyśmy bardzo dobrych wyników. Filozofia grupy multienergetycznej to już standard w Europie - tak działają najwięksi gracze, jak Total, Repsol, Eni czy BP. My nie mamy kompleksów i to wśród takich graczy chcemy się pozycjonować. Dlatego naszą strategię zaprojektowaliśmy tak, aby poszczególne segmenty działalności uzupełniały się, a generowane zyski stawiały nas w europejskiej czołówce, a nie w ogonie. Jako znacznie mniejszy podmiot nie bylibyśmy partnerem biznesowym dla wielu międzynarodowych firm. Tymczasem staniemy się dla nich jeszcze ważniejszym kontrahentem, gdyż znacząco wzrośnie skala naszej działalności. To szczególnie ważne obecnie - kiedy potrzebujemy nowych, pozarosyjskich źródeł energii. W tym kontekście fuzję należy uznać za polską rację stanu. Dzisiaj jesteśmy największym odbiorcą ropy saudyjskiej w Europie. Nie osiągnęlibyśmy takiego statusu, gdyby nie prowadzona od czterech lat dywersyfikacja dostaw. Skala działalności jest też ważna, by skutecznie i szybko przeprowadzić transformację energetyczną w Polsce. Bez fuzji, dzisiaj nie myślelibyśmy o wspólnych z Lotosem przedsięwzięciach w petrochemii, o badaniach i rozwoju w znacznie większej skali niż dotychczas. W tym kontekście senatorowie nie działają na korzyść polskiej gospodarki. Wojna w Ukrainie pokazała, że potrzebujemy więcej stabilności, że transformacja energetyczna musi przebiegać jeszcze szybciej, a bez silnego zintegrowanego koncernu multienergetycznego nie uda się jej przeprowadzić.
Piotr Woźniak, były minister gospodarki i prezes PGNiG w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" powiedział, że fuzja jest wbrew zasadom rynkowym, zagraża bezpieczeństwu energetycznemu kraju, a ponadto zapraszamy do Polski sojusznika Putina, czyli węgierski MOL. Co Pan na to?
Powtarzam raz jeszcze - fuzja z Lotosem to polska racja stanu. Zupełnie nie rozumiem zarzutu o nierynkowość tej transakcji. Proces fuzji uzyskał akceptację Komisji Europejskiej. To ona określiła, jakie warunki musimy spełnić, aby doszło do finalizacji połączenia. Czy to oznacza, że Komisja Europejska działa wbrew zasadom rynkowym? Nie, ona dbała o zachowanie konkurencyjności na rynku - i pan prezes Woźniak doskonale o tym wie. I doskonale wie też, że powstanie koncernu multienergetycznego to przede wszystkim szansa na wzmocnienie niezależności energetycznej Polski. Dzięki temu, że będziemy więksi, mamy lepsze możliwości zakupu z różnych kierunków nie tylko ropy, ale i gazu. A dzisiaj to jest szczególnie istotne. Pan Wożniak, gdy ogłaszaliśmy fuzję z Lotosem był jeszcze prezesem PGNiG. Skoro miał takie zdanie na jej temat, jak dziś prezentowane, to czemu wówczas otwarcie o tym nie mówił, choć miał wiele okazji. Ja mam odmienny pogląd na zarządzanie PGNiG i po przejęciu tej spółki przez Orlen będziemy szli w kierunku bardziej wolnorynkowym, a nie urzędu zakupu gazu.
Ciągle nie ma ostatecznej decyzji Komisji Europejskiej zatwierdzającej fuzję Orlenu z Lotosem. Czy macie jakieś sygnały, kiedy może się pojawić?