Wczorajsza odsłona procesu nie przyniosła rozstrzygnięcia.

W środę przesłuchano ostatnich świadków, m.in. likwidatora Szopienic, ale zabrakło najbardziej istotnego – zdaniem reprezentującej Skarb Państwa Prokuratorii Generalnej – dowodu, czyli opinii biegłej. Na wniosek Prokuratorii miała ona zbadać, czy były podstawy do postawienia wniosku o likwidację przedsiębiorstwa. Dokument mógłby przyspieszyć wydanie werdyktu w ciągnącej się od miesięcy sprawie.

Termin sporządzenia opinii minął tydzień temu, ale biegła jej nie wydała. Tłumaczyła wczoraj, że nie miała dostępu do dokumentów spółki, które decyzją sądu zostały zabezpieczone. Papiery, ze względu na ich objętość, znajdują się w siedzibie Szopienic. Przedstawiciele spółki przekonywali, że kancelaria rewidentki nie miała żadnych trudności z wglądem do akt. Sąd nakazał biegłej sporządzenie raportu wyjaśniającego, dlaczego opinia nie powstała. Nakazał też określić, kiedy to się stanie. Ma to zrobić „niezwłocznie” – wczoraj nie został wyznaczony kolejny termin rozprawy.

Hutmen przeforsował likwidację Szopienic, twierdząc, że spółce nie uda się odzyskać rentowności. We wrześniu huta zakończyła pracę, wpływy ze sprzedaży majątku miały pozwolić na spłatę wierzycieli, głównie banków. Na czas sporu sądowego likwidacja została zawieszona. Zobowiązania z tytułu kredytów reguluje i poręcza Hutmen (zabezpieczeniem jest m.in. 60 mln zł gotówki, jaką ma Hutmen). Zadłużenie Szopienic z tytułu kredytów spadło ze 150 mln zł we wrześniu do 88 mln zł obecnie.