Wiceprezes PiS Aleksandra Natalli-Świat określiła umowę zwiększającą dostawy rosyjskiego gazu i wydłużającą ich termin do 2037 r. jako „hiperblaga”. – To ma być bezpieczeństwo – pytała. – Bezpieczeństwo i pewność ogromnych zysków Gazpromu – dodała.

Premier odpowiadał, że pierwszą sprawą „nie jest spór ideologiczny z Rosją, tylko to, żeby zimą, kiedy jest minus 10 stopni na zewnątrz, gaz był w polskich mieszkaniach”. I przekonywał, że dla jego rządu „od samego początku” jedną z najważniejszych kwestii była „budowa strategii bezpieczeństwa energetycznego, także poprzez realną dywersyfikację źródeł gazu”. – Bezpieczeństwo energetyczne to skuteczne działanie rządu na rzecz obywateli, którzy tego gazu potrzebują – mówił Tusk. Umowa gazowa polsko-rosyjska wzbudza wiele kontrowersji, nie tylko ze względu na zwiększenie dostaw, ale też pojawiają się wątpliwości, czy nie narusza unijnego prawa.

Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak przekonywał w piątek dziennikarzy, że dokumenty są zgodne z prawem wspólnotowym. Choć kilka tygodni temu Komisja Europejska zażądała od resortu wyjaśnień w tej sprawie. Chodziło m.in. o dostęp do biegnącego przez Polskę rurociągu jamalskiego dla innych firm poza Gazpromem i Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem. Ministerstwo gospodarki przesłało dokumenty na początku marca, zapewniając, że gazociąg będzie podlegał unijnej zasadzie TPA, czyli swobody dostępu stron trzecich. A Guenter Oettinger, unijny komisarz ds. energii, w piątek w Warszawie mówił, że nie ma do tych dokumentów żadnych zastrzeżeń.

Umowy ostatecznie uzgodniono pod koniec stycznia, w kilka tygodni potem zatwierdziły je polski rząd i władze giełdowego PGNiG oraz rosyjskiego koncernu Gazprom. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, spotkanie wicepremierów Waldemara Pawlaka i Igora Sieczina, na którym mają podpisać porozumienie gazowe, jest planowane jeszcze przed kwietniową wizytą Donalda Tuska w Katyniu.