Wczorajsze notowania ropy zarówno w Nowym Jorku, jak i w Londynie tylko przez część dnia utrzymywały się nieco poniżej półtorarocznego maksimum osiągniętego w poniedziałek. Ostatecznie jednak „czarne złoto” znów podrożało i w Europie jego cena przekroczyła 86 USD za baryłkę. Przez cały miniony tydzień surowiec drożał w wyniku przekonania, że największy od trzech lat wzrost zatrudnienia w USA i najszybszy od maja 2006 r. rozwój amerykańskiego sektora usług potwierdzają trwały charakter ożywienia tamtejszej gospodarki. Ma to szczególne znaczenie właśnie dla cen ropy, bo USA wciąż zużywają jej najwięcej na świecie.
Zarówno Międzynarodowa Agencja Energii, jak i OPEC spodziewają się wzrostu popytu na ropę w tym roku, właśnie w wyniku poprawy koniunktury gospodarczej. Popyt ten jednak zapewne nie będzie tak duży, by OPEC zdecydowała się na zwiększanie wydobycia. Przede wszystkim dlatego, że ożywienie na świecie nie jest równomierne. Przewodzą mu Chiny, podążają za nimi USA, ale Europa czy Japonia pozostają w tyle. Poza tym po recesji wszędzie, również w USA, są duże zapasy ropy. Dlatego przynajmniej w tym roku cena ropy zapewne nie przekroczy 100 USD za baryłkę.
– Co do zasady rosnące ceny ropy mają pozytywny wpływ na wyniki finansowe osiągane przez PKN Orlen i Grupę Lotos, m.in. ze względu na konieczność przeszacowania w górę wartości zapasów tego surowca. W pierwszym z koncernów wpływ ten będzie jednak mniejszy niż w poprzednich kwartałach, gdyż spółka sprzedała część zapasów – mówi Marcin Palenik, analityk Millennium DM. Na koniec 2009 r. wartość zapasów ropy w Orlenie wynosiła ponad 5 mld zł, ale niedawno firma sprzedała surowiec za ok. 800 mln zł. Wartość zapasów ropy Lotosu szacowana jest na ok. 3 mld zł.
Aby rosnący kurs ropy znalazł realne odzwierciedlenie w wynikach spółek, ceny muszą zwyżkować również w kolejnych miesiącach. – W pierwszym kwartale średnia cena ropy była zbliżona do średniej w czwartym kwartale, dlatego nie będzie miała większego wpływu na wartość zapasów Orlenu i Lotosu. Ze względu na obecność segmentu wydobycia poprawę wyników powinien jednak zanotować drugi z tych koncernów – mówi Monika Kalwasińska, analityk DM PKO BP.
Zauważa, że spółki wydobywające węglowodory, takie jak Lotos czy PGNiG, powinny z kwartału na kwartał uzyskiwać coraz wyższe marże na tej działalności. To z jednej strony efekt utrzymania na podobnym poziomie kosztów wydobycia, a z drugiej wyższych cen uzyskiwanych na sprzedaży ropy. – Większych zmian nie oczekuję za to w zakresie marż rafineryjnych, chociaż nie można wykluczyć, że rosnące koszty zakupu ropy przy obniżonym popycie na paliwa spowodują spadek marż, gdyż rośnie koszt zużycia materiałów i energii – uważa Kalwasińska.