[b]Koncern Dow Chemical funkcjonuje w tych samych sektorach, w jakich działają także polskie spółki chemiczne, które Skarb Państwa próbuje sprzedać. Na razie bezskutecznie. Jak określiłby pan – jako menedżer od lat działający w branży chemicznej – przyczyny tych dotychczasowych niepowodzeń prywatyzacyjnych?[/b]
Wystawiane na sprzedaż polskie zakłady chemiczne, to hybrydy. Składają się z części nawozowej i z części, którą określiłbym mianem petrochemicznej. Te części nie mają ze sobą nic wspólnego. To, że tak wyglądają jest częściowo wynikiem PRL-owskiego centralnego planowania.
Tymczasem każda, nawet wielka firma chemiczna działająca na świecie ma pewien profil i jest wewnętrznie zintegrowana. W polskich zakładach tego nie ma. Co wspólnego z nawozami azotowymi ma PCW? Co mają alkohole oxo? A co ftalany? Czy jest coś wspólnego między nawozami wieloskładnikowymi a bielą tytanową? Niewiele. To są absolutnie rozdzielne światy.A ponieważ firma Dow działa w obszarze petrochemicznym, mogę się pokusić o komentarz dotyczący właśnie tych części polskich zakładów. Muszę jednak zaznaczyć, że z tego co wiem, ewentualni kupcy byli nastawieni na przejęcie części nawozowych, a części petrochemiczne wręcz im przeszkadzają.
[b]Nastawiają się na produkcję nawozów, bo w większości polskich firm odpowiada ona za 60–90 proc. przychodów.[/b]
Dlatego też jednym z celów prowadzonej do tej pory prywatyzacji była, jak sądzę, integracja właśnie tych części nawozowych. Wydaje mi się jednak, że będzie trudno znaleźć nabywców na spółki chemiczne w ich obecnym kształcie.