Ochłonął pan już po giełdowym debiucie Jastrzębia?
Już następnego dnia trzeba było zejść z chmur na ziemię, wrócić do systematycznej pracy i zarządzania firmą, której kondycja jest dobra, a może być jeszcze lepsza. Jestem zadowolony, że na giełdzie jest pierwsza śląska spółka węglowa. Przetarła ona szlaki innym. Najważniejsze, że przełamano opory – po trudnych negocjacjach ze związkowcami. Sam dzień debiutu był niesprzyjający, bo wiadomości o śmieciowym ratingu Portugalii zaszkodziły całemu rynkowi, w tym nam. Jestem pewien, że bez tych pesymistycznych wieści byłoby o wiele lepiej. Ale nie to jest teraz najważniejsze. Jesteśmy na giełdzie, jesteśmy transparentni i choć stabilizacji na rynku nie ma, nasz kurs jest stabilny. JSW pobudziła apetyty inwestorów, ale muszą oni pamiętać, że dziś na giełdzie nie zarabia się z dnia na dzień.
Jesteście już w indeksie MSCI, a 8 sierpnia zostanie ogłoszona decyzja o rewizji WIG20. Jesienią wejdziecie już w jego skład.
Czekamy na decyzję GPW. Jeśli będzie pozytywna, to znaczy, że spełniamy oczekiwania. To pokaże, że nasze akcje są płynne, a to bardzo ważna informacja dla inwestorów. Po road show wiemy, czego oni oczekują, na co zwracają uwagę. I pod tym kątem chcemy porządkować ten organizm gospodarczy, jakim jest grupa kapitałowa JSW. A jest coraz większa, bo przejęliśmy niedawno kombinat Koksochemiczny Zabrze, który musimy teraz zintegrować.
Analitycy DM BDM prognozują, że w II kw. mogliście mieć 2,2 mld zł przychodów, ale że zysk – uwzględniając koszty oferty publicznej i nagrodę dla załogi za ubiegły rok przyznaną jeszcze przez państwowego właściciela – wyniesie tylko 102 mln zł. Złym sygnałem są też spadające ceny węgla koksowego. Jakie będzie dla JSW drugie półrocze?