Informację potwierdza Ministerstwo Środowiska. Uspokaja jednak, że sprawa nie dotyczy producentów energii elektrycznej, którzy dostają unijne uprawnienia do emisji na innych prawach niż pozostałe sektory. Chodzi zatem o branże takie jak chemiczna, hutnicza, drzewno-papiernicza czy cementownie.
– Zmniejszenie liczby uprawnień do emisji, w stosunku do początkowo zakładanych, może wynikać z konieczności zastosowania jednolitego międzysektorowego współczynnika korygującego, o którym mowa w dyrektywie ETS (ustanawiającej zasady europejskiego systemu handlu prawami do emisji – red.) – wyjaśnia Paweł Mikusek, rzecznik resortu środowiska. – W tej chwili nie jest znana wartość tego współczynnika. Należy się spodziewać, że zostanie ona wyliczona przez Komisję Europejską w najbliższych tygodniach – dodaje.
Inni nasi rozmówcy przypominają, że kraje członkowskie Unii Europejskiej wciąż nie dostały bezpłatnych uprawnień do emisji na kolejne lata. Zatem ryzyko, że Bruksela pokusi się o korektę współczynników związanych z ich alokacją, argumentując to mniejszą od planowanej produkcją w UE wskutek kryzysu w gospodarce, jest bardzo poważne.
– Możliwość takiej zmiany oznacza wprost ryzyko, że instalacjom wydanych zostanie nawet do 10 procent mniej darmowych uprawnień. Rynek z pewnością zareaguje wzrostem cen praw do emisji CO2. W tej sytuacji instalacje poniosą znacznie większe wydatki, gdyż wzrośnie zarówno cena, jak i wolumen zakupów – ocenia Juliusz Preś, członek zarządu Domu Maklerskiego Consus.
Determinacja Komisji Europejskiej, by zmniejszyć ilość praw do emisji na rynku, jest widoczna od dłuższego czasu. Jednym z jej efektów jest niedawne zatwierdzenie przez Parlament Europejski propozycji tzw. backloadingu, czyli późniejszego wprowadzenia na rynek uprawnień przewidzianych na lata 2013–2020. Jednak mimo tych starań nadwyżka certyfikatów CO2 na wspólnym rynku wciąż rośnie, obecnie obejmuje prawa do emisji ponad 2 mld ton dwutlenku węgla.