Kopalnia i zakład przerobu rudy, wybudowane za prawie 4,2 mld USD, ruszyły w lipcu zeszłego roku i na początku tego roku mają osiągnąć pełne moce w ramach I fazy – mają być w stanie dostarczać 120 tys. ton miedzi, 50 mln funtów molibdenu i 60 tys. uncji złota rocznie.
Jakie jest ryzyko wystąpienia protestów w przyszłości?
Jak wyjaśnia Anna Osadczuk z biura prasowego KGHM, w kopalni Sierra Gorda funkcjonują dwa związki zawodowe, zrzeszające w sumie około 600 pracowników etatowych. Referendum strajkowe zostało przeprowadzone z inspiracji jednego z tych związków.
– Obecnie w kopalni pracuje ponad 1 tys. osób na etatach oraz kilkaset osób na kontraktach. Docelowo po zakończeniu ramp-upu (rozruchu – red.) zatrudnienie ma sięgać około 2 tys. pracowników, w połowie etatowych, w połowie kontraktowych – mówi Osadczuk. Spółka nie ujawnia szczegółowo, na jakich zasadach zatrudniani są pracownicy etatowi w Sierra Gorda. O ile w Polsce załoga objęta jest zakładowym układem zbiorowym pracy, o tyle w Chile warunki są negocjowane co kilka lat. Oprócz wynagrodzeń to także kwestia wyżywienia czy transportu (kopalnia Sierra Gorda leży na pustyni). Roszczenia grożących strajkiem związkowców poza poziomem wynagrodzeń obejmowały kwestie socjalne - z zakresu edukacji i ochrony zdrowia.
W samym KGHM trwają negocjacje dotyczące podwyżek. Związkowcy chcą, by wskaźnik wzrostu średniej płacy w spółce bez uwzględnienia nagrody z zysku wyniósł 3 proc. Zarząd proponuje 1,5 proc. Kolejna runda rozmów odbędzie się prawdopodobnie w tym tygodniu.