Po 13 dniach strajku w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej i po zakończeniu negocjacji zarządu ze związkami zawodowymi wciąż nie udało się uspokoić nastrojów załogi. W poniedziałek przed siedzibą spółki w Jastrzębiu- -Zdroju doszło do kolejnych manifestacji i strać z policją. Do komitetu strajkowego zgłaszają się chętni do podjęcia głodówki. Głównym postulatem jest odwołanie prezesa Jarosława Zagórowskiego, ale też obrona wynagrodzeń górników i ich przywilejów.
Gorzki bilans
– Jeśli strajk się przedłuży, spółka poniesie tego poważne konsekwencje. Grozi jej nawet upadłość. Ja nie straszę, ale mówię o realnych zagrożeniach – alarmuje Zagórowski. Dodaje, że spółka ma zapewnioną płynność finansową na najbliższe tygodnie, wciąż nie chce zamykać kopalń, ani zwalniać pracowników. Jak dotąd strajk spowodował już zmniejszenie planu przychodów na I kwartał o 130 mln zł. – Straty w produkcji są większe, ale część dostaw dla klientów realizowaliśmy z naszych zapasów – wyjaśnia Robert Kozłowski, zastępca prezesa JSW ds. ekonomicznych.
Tymczasem w ocenie zarządu uzgodnienia wynikające z negocjacji z załogą dają szansę na osiągniecie oszczędności na poziomie 140 mln zł w 2015 r. – To wystarczy jedynie na pokrycie niezrealizowanych wpływów ze sprzedaży, jakie poniesiemy w wyniku trwającego strajku – kwituje Kozłowski. Zarząd planował wprowadzić oszczędności przekraczające 0,5 mld zł.
– Oszczędności wynikające z uzgodnień między zarządem a związkami zawodowymi są skromne, dalekie od tego, jakie chciał osiągnąć zarząd JSW – zauważa Marcin Gątarz, analityk Pekao Investment Banking. W jego ocenie niepokojące jest to, że nie ma zgody załogi na uelastycznienie 14. pensji czy wprowadzenie sześciodniowego tygodnia pracy w kopalniach. – To elementy, które dają szansę na dostosowanie kosztów do spadających przychodów i na poprawę efektywności w dłuższym terminie – twierdzi Gątarz.
Dodatkowo związkowcy zgadzają się na pewne ustępstwa, ale tylko na okres dwóch– trzech lat. – To oznacza, że gdy sytuacja na rynku się poprawi, JSW nie tylko zwiększy koszty pracownicze do obecnego poziomu, ale mogą się też pojawić kolejne żądania płacowe – kwituje Gątarz.