Sprawa wydaje się już przesądzona – prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej zapewne straci stanowisko, choć jego warunki nie zostały w całości wypełnione. W poniedziałek Jarosław Zagórowski skierował pismo w sprawie dymisji do rady nadzorczej. Taki scenariusz jest na rękę resortowi skarbu. Gdyby prezes został odwołany z inicjatywy rady nadzorczej, to byłoby to jawne poddanie się dyktatowi liderów związkowych, którzy z dymisji Zagórowskiego zrobili koronny postulat trwającego przez 17 dni strajku w węglowej spółce. Natomiast pozostanie prezesa na stanowisku zdecydowanie utrudniałoby złagodzenie sytuacji na Śląsku.
Zawieszenie strajku wywołało pozytywną reakcję inwestorów. W poniedziałek kurs akcji JSW rósł nawet o 11 proc., sięgając 25,75 zł.
Sukces czy porażka?
Dymisja prezesa JSW jest szeroko komentowana w branży. Część ekspertów przekonuje, że przez tę decyzję utrwala się dyktat związkowy w węglowych spółkach. Tym bardziej że nie został spełniony jeden z warunków rezygnacji Zagórowskiego. W porozumieniu miały być bowiem zawarte szczegóły wprowadzenia sześciodniowego tygodnia pracy w kopalniach. Zamiast tego ustalono jedynie, że takie zasady zostaną wypracowane do końca 2015 r. Związkowcy odczytali to jednoznacznie: – To kompromitacja Zagórowskiego. Porozumienie ze stroną społeczną jest w niezmienionym kształcie i bez oglądania się na jego ultimatum – skomentował na Twitterze Patryk Kosela, rzecznik Wolnego Związku Zawodowego Sierpień 80.
Zagórowski przekonuje jednak, że kluczowe jest zakończenie strajku i podpisanie porozumienia, które przyniesie spółce znaczne oszczędności – głównie dzięki zawieszeniu niektórych przywilejów górniczych i uzależnieniu wypłaty połowy czternastej pensji od wyników spółki. Szacuje się, że docelowo oszczędności mogą sięgnąć 400 mln zł.
– Niedosyt budzi jedynie brak jasnego zdefiniowania zasad pracy kopalń w soboty. Najważniejsze jest jednak przywrócenie stabilizacji sytuacji spółki, a pracę kopalni w cyklu sześciodniowym wymusi w najbliższym czasie ekonomia – twierdzi Zagórowski.