– Podstawowym problemem, z którym rafineria w Możejkach będzie się jeszcze długo zmagać, są wysokie koszty logistyczne. Transport paliw jest dziś tak drogi, że zabiera około 2 USD marży z każdej baryłki przerobionej ropy – mówi Tomasz Kasowicz, analityk DM BZ WBK.
Jego zdaniem stan Orlen Lietuva poprawił się nieco ostatnio, ale jest to niemal wyłącznie efekt tymczasowej poprawy uwarunkowań rynkowych. Dodatkowo spółka ma również coraz większe problemy ze sprzedażą benzyny, gdyż popyt na ten gatunek paliwa nie rośnie w krajach nadbałtyckich. Tymczasem przy obecnym poziomie produkcji eksport benzyny jest konieczny. Dostęp wszystkich europejskich rafinerii do zagranicznych rynków jest jednak coraz trudniejszy. – PKN Orlen ma dziś niewielkie możliwości dalszego restrukturyzowania rafinerii w Możejkach. Zapewne jednym racjonalnym wyjściem, które przyniesie długotrwałe i pozytywne efekty, jest ograniczenie przerobu ropy – twierdzi Kasowicz. Dodaje, że taka decyzja może jednak spowodować silny opór społeczny, gdyż będzie się wiązała z istotnym ograniczeniem zatrudnienia, a Orlen Lietuva to jeden z największych pracodawców na lokalnym rynku.
Z danych płockiego koncernu wynika, że w ubiegłym roku rafineria w Możejkach poniosła 194 mln USD straty netto. W ostatnich sześciu latach był to najgorszy wynik. W tym czasie Orlen Lietuva tylko raz wyszedł na plus. W ostatnich latach firma zmniejszyła zarówno przerób ropy, jak i zatrudnienie.
Orlen Lietuva importuje ropę statkami do terminalu w Butyndze, a następnie ropociągiem do Możejek. W ten sposób musi sprowadzać surowiec od 2006 r., gdy Rosja przerwała dostawy litewską odnogą ropociągu „Przyjaźń".
Większym problemem jest eksport. Wyprodukowane paliwa są przesyłane koleją i to w dodatku okrężną drogą. Najpierw transportuje się je do miejscowości Siauliai, a następnie do portu w Kłajpedzie. To powoduje, że w stosunku do konkurencyjnych rafinerii, koszty logistyki Możejek są o około 16 USD wyższe na każdej tonie przewiezionych paliw.