Bezpieczny pozabilansowy model?
Wśród podmiotów mogących wesprzeć ten projekt najczęściej wymienia się fundusz PFR. On też pojawia się w grupie potencjalnych partnerów dla bloków na zgazowanie węgla (IGCC). Mirosław Kowalik, prezes Enei, wskazuje także na branżowych inwestorów z Japonii, którzy już budują elektrownie w tej technologii. Poznańska spółka idzie drogą wytyczoną przez poprzedników, bo także dwie poprzednie firmy energetyczne prezentujące dotąd plany mówią o partnerstwie np. dla projektu w Jaworznie (Tauron) czy Opolu (PGE). Przy tym spółki patrzą coraz przychylniej na kapitał z Azji. To dlatego, że pozyskiwanie finansowania zewnętrznego na elektrownie węglowe jest coraz trudniejsze, zwłaszcza wśród tradycyjnych dawców kapitału. – Wiele europejskich i światowych instytucji odwraca się od takich projektów – tłumaczy Krukowski. Jego zdaniem nie należy się jednak łudzić, że chiński bank wyłoży pieniądze bezwarunkowo. Nie da ich na projekty realizowane w kraju, gdzie nie ma stabilnych i długookresowych ram regulacyjnych.
Choć analitycy twierdzą, że energetyce będzie trudno realizować inwestycje w ramach własnych bilansów, to formuła project finance też nie rozwiązuje wszystkich problemów, a może wygenerować nowe. Przekonały się o tym Tauron i PGNiG Termika wspólnie budujące gazowo-parowy blok w Stalowej Woli. – Mimo sporego opóźnienia inwestycji Tauron musiał na nią zawiązywać rezerwę (182,8 mln zł na koniec 2015 r. – red.). Mógł to być efekt zobowiązania do odbioru energii po określonej cenie – podejrzewa analityk DM DB.
– Budowa bloku poza bilansem grupy jest korzystna z punktu widzenia spółki. Jeśli jednak taka praktyka będzie stosowana masowo, to wszelkie ryzyka przerzucimy na sektor bankowy – wskazuje Paweł Puchalski, szef działu analiz giełdowych w DM BZ WBK. – Banki jako zabezpieczenie będą miały tylko wybudowaną elektrownię, podczas gdy wcześniej grupy poręczały całym majątkiem. To wpłynie na koszt pozyskania długu – dodaje analityk. Zauważa przy tym, że na duży wzrost wyniku EBITDA z tytułu nowych inwestycji nie ma co liczyć. Na przykładzie strategii Enei wylicza, że gros 38-proc. wzrostu zysku EBITDA do 2025 r. energetycznej grupie zapewnia konsolidacja Bogdanki (plus 500 mln zł do wyniku EBITDA z 2015 r. wynoszącego 2,13 mld zł) oraz oszczędności (po 70 mln zł rocznie przez dziesięć lat). – Nowe inwestycje dadzą tylko 200 mln zł wzrostu wartości – szacuje Puchalski.
Przy czym analizując plany inwestycyjne Enei, analityk DM BZ WBK zauważa, że są one mocno niespójne. – Jeśli spółce udałoby się zrealizować wszystkie planowane do 2025 r. inwestycje i akwizycje, to moce jej elektrowni przekroczyłaby o 1 GW zakładaną przez spółkę w tej perspektywie moc docelową 6,3 GW. Nie zgadza się też wielkość produkcji, bo jeśli w ciągu dziesięciu lat nastąpi podwojenie mocy, to taki sam mnożnik należałoby zastosować do ilości wytworzonej energii, zwłaszcza w wysokosprawnych jednostkach jak budowane Kozienice czy planowana Ostrołęka – wylicza analityk DM BZ WBK. – Tymczasem zamiast 24,6 TWh widzimy 22,8 TWh – dodaje.
Wydatki Enei na wytwarzanie po 2025 r. uważa z kolei za niedoszacowanie. Spółka założyła na inwestycje w tym sektorze tylko 504 mln zł do 2030 r. A to przynajmniej o 10 mld zł za mało, by odtworzyć pracujące dziś w Kozienicach bloki o mocy 1,6 GW, które zostaną wyłączone w 2030 r. Zaraz po nich w pierwszej połowie lat 30. z systemu wypadną też inne bloki tej siłowni, a dekadę później żywota dokona Elektrownia Połaniec na 1,9 GW. – Strategia jest przygotowana tak, jakby Enea w 2040 r. chciała zostać tylko z 1,5 GW mocy z nowych bloków w Kozienicach i Ostrołęce. Ale to nie zgadza się z deklaracją, że spółka będzie dążyć do zrównoważenia segmentu wytwarzania ze sprzedażą – mówi Puchalski. Uważa, że myśląca o maksymalizacji zysków spółka postąpiłaby jak ZE PAK, który zrezygnował z inwestycji w nowe moce.
– Spółki celowe tworzone dla poszczególnych projektów może i nie obciążą bilansów, ale zaciemnią sytuację finansową grup. – Za kilka lat mogą one dojść do ściany, bo nawet jeśli nie będą konsolidować długu, to on i tak będzie nad nimi wisiał – argumentuje analityk DM Citi Handlowego.