– Mamy koncesję na budowę zespołu morskich farm wiatrowych na Bałtyku o maksymalnej łącznej mocy 1200 MW – wskazują służby prasowe spółki. Jej przedstawiciele nie chcą mówić o ewentualnym harmonogramie i zakresie inwestycji. – Pierwszym etapem jest zakup koncepcji technicznej, która określi możliwości przygotowania i realizacji projektu – słyszymy w PKN.

Wąskim gardłem może być umowa przyłączeniowa z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi. Brak tego dokumentu sprawiał, że projekt Orlenu do tej pory traktowany był raczej jako wirtualny. O podpisaniu zgody na nowe przyłączenia operator będzie mógł decydować dopiero po odblokowaniu mocy innych dotąd niezrealizowanych projektów związanych z odnawialnymi źródłami energii (OZE) na lądzie.

Jest na to szansa po upływie terminów wyznaczonych w ustawie o OZE. – Projekty posiadające dziś jedynie decyzję lokalizacyjną potrzebują co najmniej trzech lat przygotowań i badań środowiskowych, by być gotowymi do startu w aukcji. Około dziesięć lat może zaś upłynąć, zanim rozpocznie się ich budowa – tłumaczy Maciej Stryjecki, prezes Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej. Dlatego projekt Orlenu może powstać raczej w drugiej połowie przyszłej dekady. Z kolei te bardziej zaawansowane, należące do Polenergii i Statoila (ok. 1,2 tys. MW) oraz PGE (ok. 1 tys. MW), będą się kręcić już od 2025 r.

– Jeśli mamy poważnie traktować rozwój morskiej energetyki wiatrowej w Polsce przed 2030 r. to pierwsze aukcje tego typu powinny odbyć się już w przyszłym roku – twierdzi Stryjecki. Jak zauważa, w tej perspektywie będą gotowe do startu trzy najbardziej zaawansowane projekty o łącznych mocach 2,2 tys. MW.

Nasze źródła zbliżone do resortu energii zapewniają, że takie aukcje dla bałtyckich wiatraków są planowane w 2019 r.