Pakiet proponowany przez KO opiera się przede wszystkim na przyspieszonym odwrocie od węgla. W 2030 r. surowiec ten miałby zniknąć z instalacji ogrzewających gospodarstwa domowe, pięć lat później – z ciepłownictwa systemowego, a w 2040 r. z całego sektora energetycznego.
Alternatywą miałaby się stać rozproszona produkcja energii, która docelowo (KO nie podała tu horyzontu czasowego) miałaby dostarczać krajowej energetyce moce rzędu 15 GW oraz odpowiadać za 14 proc. produkcji energii elektrycznej. Zamiast nowych elektrowni węglowych ugrupowanie chce zwiększyć obecną moc systemu o 7 GW i 50 TWh z instalacji kogeneracyjnych.
W programie znalazły się też postulaty pokrycia przez państwo kosztów instalacji na własne potrzeby czy niższych taryf przesyłowych dla uczestników rynków lokalnych. Zapowiedziano też zmianę tzw. ustawy odległościowej, którą inwestorzy z rynku farm wiatrowych uznają za jedną z kluczowych barier w rozwoju branży. Polityka energetyczna miałaby też być ściśle powiązana z ekologiczną – skoncentrowaną na ryzyku związanym ze zmianami klimatycznymi.
Program ten oznaczałby przyspieszenie zmian w energetyce. Obecna strategia rządu zawiera pewne podobieństwa – np. program „Czyste powietrze" zakłada likwidację ponad 3 mln pieców węglowych w polskich domach, co jest stosunkowo zbieżne z postulatami KO. Ale tempo rezygnacji z węgla jest zdecydowanie mniejsze: PiS chce do 2030 r. ograniczyć zużycie węgla do 60 proc. obecnego poziomu, a w 2040 r. – do ok. 30 proc. Zakłada jednak, że znaczący udział w tym procesie będzie miała energetyka jądrowa, od której KO podczas forum programowego w sposób dyskretny jednak się zdystansowała.
– Ten harmonogram wydaje mi się być rozsądniejszy niż to, co obiecuje Wiosna, czyli całkowite wyeliminowanie węgla do 2035 r. – podsumowuje Wiśniewski. Według niego zaletą programu KO jest kompleksowość: traktowanie emisji, zmian klimatycznych czy pustynnienia jako elementów tego samego procesu.