Przepisy w tym zakresie uchwalono już dwa lata temu, ale do 30 czerwca 2020 r. umożliwiono jeszcze sprzedaż miałów dla tej grupy odbiorców. W przededniu wejścia w życie zmian sprzedawcy węgla zaapelowali o wydłużenie możliwości wykorzystywania tego paliwa o kolejne dwa lata. Nic jednak nie wskórali, bo minister klimatu Michał Kurtyka nie zamierza interweniować w tej sprawie.
– Nie ma mowy o odroczeniu zakazu, podtrzymujemy ten zapis – napisał w czwartek na Twitterze Kurtyka. Dodał, że działania na rzecz czystego powietrza w Polsce są dla niego priorytetem.
– Czarny scenariusz dla klientów składów opału najprawdopodobniej jednak się ziści – tak Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla skomentowała brak reakcji ministra na jej apel. Izba tłumaczy, że miał węglowy jest wciąż jednym z najtańszych rodzajów paliwa dostępnego na rynku. Wskazuje, że w samym sektorze małych i średnich firm znajduje się ok. 24 tys. urządzeń grzewczych o mocy spalania poniżej 1 MW, a zużycie miałów w tych urządzeniach szacuje na 7,25 mln ton na rok. Według szacunków branży wartość rynku może więc sięgać ponad 6 mld zł. Izba obawia się, że klientów nie będzie stać na zakup droższego paliwa i będą kupować tani opał na czarnym rynku.
Na drugim biegunie stoją aktywiści walczący o czyste powietrze. – Propozycja sprzedawców węgla to jawne lekceważenie zdrowia publicznego. Spalanie wilgotnego, zasiarczonego węgla z wysoką zawartością popiołu jest źródłem wysokiej emisji pyłów czy rakotwórczego benzo(a)pirenu – wskazuje Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego. box