Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Odmiana WTI coraz bardziej oddala się od poziomu 50 USD za baryłkę, zaś Brent jest powyżej 55 USD. – Poprawa nastrojów rynkowych sprzyja odbiciu na rynku ropy naftowej. Widać jednak też, że ubiegłotygodniowe spadki cen akcji nie zaciążyły wiele na tym rynku, a notowania pozostają tuż poniżej popandemicznych szczytów dzięki stłumionej podaży surowca – wskazuje Rafał Sadoch, analityk BM mBanku. Nie brakuje głosów, że wzrost na tym rynku będzie kontynuowany, oczywiście przy spełnieniu określonych założeń. – W efekcie zdecydowanej hossy ropy naftowej zapoczątkowanej informacją na temat rozpoczęcia szczepień na początku listopada cena ropy Brent powróciła powyżej 50 USD i o ile w bieżącym kwartale nie nastąpi kolejny mocny spadek globalnego popytu na paliwo, można przyjąć, że dalszy wzrost cen w kolejnych miesiącach tego roku ma już solidne podstawy. To wynik m.in. jednostronnej decyzji Arabii Saudyjskiej dotyczącej zmniejszenia produkcji w lutym i w marcu, aby wesprzeć rynek w potencjalnie trudnym okresie lockdownów i ograniczenia mobilności – uważają analitycy Saxo Banku. Ich zdaniem na kolejny mocny wzrost trzeba będzie jednak chwilę poczekać. – Ponieważ światowy popyt na ropę nadal plasuje się niemal o 6 mln baryłek dziennie poniżej poziomów sprzed pandemii, nie przewidujemy istotnego ryzyka wzrostu cen ropy do 2022, a może nawet do 2023 r., kiedy to dramatyczny spadek wydatków inwestycyjnych wśród największych globalnych producentów może się zacząć przekładać na mniejsze możliwości produkcyjne. Na tej podstawie przewidujemy, że cena ropy Brent w tym kwartale utrzyma się w stabilnym przedziale 50–55 USD do momentu, aż fundamenty okażą się na tyle mocne, aby wesprzeć ruch w kierunku 65 USD – prognozują analitycy.
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Lada dzień projekt odpowiedniej ustawy powinien być publicznie dostępny, a we wrześniu może już trafić do Sejmu. Podatek od miedzi ma być obniżany stopniowo. Począwszy od 2029 r. może być nawet o połowę niższy niż obecnie.
Węglowy kolos zwiększa wydobycie węgla koksującego, ale otoczenie rynkowe nie sprzyja i wskaźniki finansowe spółki raczej się nie poprawią. Cena surowca jest nadal niska.
Według płockiego koncernu ich skuteczne zmniejszenie wymaga realizacji kapitałochłonnych inwestycji. Poza wyzwaniami finansowymi, problemem są również ograniczenia technologiczne.
Jastrzębska Spółka Węglowa złożyła ponowny wniosek do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o rozpatrzenie sprawy nadpłaty i zwrotu tzw. składki solidarnościowej w wysokości 1,6 mld złotych. W czerwcu MKiŚ odmówiło wszczęcia postępowania w tej kwestii.
Płocka spółka szacuje, że import błękitnego paliwa realizowany od 2018 r. do 2020 r. lub 2021 r. będzie ją dodatkowo kosztował około 290 mln dol. Chodzi o dostawy z Rosji do Polski przeprowadzane w ramach tzw. kontraktu jamalskiego.
Chodzi o prace rozpoznania geologiczno-hydrologicznego dla projektów: GG-2 „Odra”, Retków i Gaworzyce. Ten etap powinien być zrealizowany do końca 2027 r. Cała inwestycja może potrwać kilkanaście lat i będzie kosztować minimum 9 mld zł.