Podczas poniedziałkowej sesji akcje Orlenu i Lotosu cieszyły się dużym zainteresowaniem inwestorów. Przed południem za walory płockiego koncernu płacono chwilami nawet 67,4 zł, co oznaczało wzrost o ponad 5,7 proc. Z kolei kurs papierów Lotosu sięgał 48,45 zł po zwyżce o 5,3 proc.
Niskie marże
– Obecny wzrost kursów akcji Orlenu i Lotosu to pokłosie poprawiającego się nastawienia inwestorów do tych spółek z sektora paliw, których wyniki są istotnie skorelowane z notowaniami ropy. W mojej ocenie potencjał dalszych zwyżek jest już jednak ograniczony – uważa Kamil Kliszcz, analityk BM mBanku. Dodaje, że dziś brakuje fundamentalnego uzasadnienia dla wyższych wycen, m.in. z powodu pojawienia się na rynku nowych mocy wytwórczych w branżach rafineryjnej i petrochemicznej na Bliskim Wschodzie, Chinach i USA. Ponadto, istotnie wzrosły koszty emisji CO2 i ceny gazu ziemnego, co istotnie pogarsza rentowność tych biznesów. – W tej sytuacji, nawet jeśli zgodnie z oczekiwaniami rynku na przełomie tego i przyszłego roku globalny popyt na paliwa wróci do poziomu sprzed pandemii, to marże do takiego samego wysokiego poziomu szybko nie powrócą. Należy raczej liczyć się z tym, że jeśli w ogóle to nastąpi, to stanie się to znacznie później – twierdzi Kliszcz.
Powodów do dalszych zwyżek nie widzą też inni eksperci. – Wzrost cen akcji Orlenu i Lotosu to najprawdopodobniej konsekwencja coraz wyższych notowań ropy i oczekiwań dotyczących poprawy sytuacji w branży rafineryjnej, ale również ogólnej rotacji sektorów. Pod względem fundamentalnym nadal jest jednak dość słabo – mówi Krzysztof Kozieł, analityk BM Pekao. Zauważa, że wprawdzie dyferencjał Brent/Ural jest dziś lepszy niż kilka miesięcy temu, ale cały czas na niskich poziomach pozostają marże rafineryjne. Pomimo znaczących spadków zapasów paliw w USA po wyłączeniach związanych z falą mrozów ciągle brakuje jednoznacznych sygnałów potwierdzających powrót światowej gospodarki do funkcjonowania w warunkach zbliżonych do tych sprzed pandemii. Za powrotem do normalności przemawia postępujący proces szczepień, ale przeciw – pojawiające się nowe mutacje koronawirusa. Tym samym mobilność społeczeństwa i firm pozostaje ograniczona i na razie trudno liczyć na istotny wzrost popytu na paliwa.
Co dalej z fuzją?
Analizując notowania obu polskich koncernów, należy zwrócić uwagę na dysproporcje pomiędzy ich kursami. – Od dłuższego czasu rynek lepiej wycenia Orlen niż Lotos, gdyż płocki koncern po przejęciu Energi ma jeszcze mocniej niż wcześniej zdywersyfikowaną działalność, co było premiowane w czasie większej awersji do ryzyka. Poza tym posiada silną pozycję w branży petrochemicznej, która ostatnio osiąga wyjątkowo wysokie marże – twierdzi Kozieł. Tymczasem Lotos to głównie działalność rafineryjna. Należy też zwrócić uwagę, że wyraźna dywergencja notowań rozpoczęła się w momencie ogłoszenia transakcji przejęcia Lotosu przez Orlen. Wydaje się, że warunki, na jakich Komisja Europejska zgodziła się na fuzję obu koncernów, zostały zinterpretowane przez rynek bardziej na korzyść akcjonariuszy Orlenu niż Lotosu.