Marzec był bardzo trudnym okresem dla portfela, na co wpłynęła dość wysoka alokacja w akcjach, ale także słabe zachowanie złota i spółek wydobywczych. Pomimo nadchodzącej recesji nie jesteśmy przekonani do tego, czy lutowe minima na rynkach rozwiniętych zostaną pogłębione. W scenariuszu, w którym krytyczny punkt epidemii w Europie przypadnie na najbliższy tydzień, a w USA na pierwszą połowę kwietnia, może do tego nie dojść. Zmienność pozostaje skrajnie wysoka, jest więc możliwe, że nasz bardzo agresywny portfel na początku miesiąca dalej się będzie gwałtownie przeceniał, ale ogólne przekonanie o „pewnych" spadkach z obecnych poziomów, utworzeniu co najmniej formacji podwójnego dna itd., utwierdza nas w przekonaniu, że rynek akcji jest właściwym miejscem do odrabiania strat. W kontekście działań Fedu oraz EBC nie widzimy sensu utrzymywania ekspozycji w Polsce czy na rynkach wschodzących. PAAN
analityka rynków finansowych, biuro maklerskie BNP Paribas
Część inwestorów obawia się kolejnych spadków, licząc przynajmniej na test marcowych dołków indeksów akcji. Inni próbują korzystać z przeceny. A pan?
Nie wykluczamy tzw. drugiej fali spadków, które mogą nadejść w szczególności w USA podczas rozpoczynającego się właśnie sezonu wyników. Trzeba pamiętać, że od początku roku prognozy dotyczące EPS na I kwartał dla spółek należących do S&P 500 zostały zrewidowane w dół już o około 10 proc., co korelowało z zachowaniem indeksu. Nie wiemy obecnie, kiedy zakończy się blokada gospodarki USA i jak będzie wyglądać krzywa zachorowań w przyszłości, ale w przypadku przedłużającego się „zamknięcia" tamtejszej gospodarki spodziewamy się dalszych rewizji prognoz zysków spółek na najbliższe kwartały, co może zapewne ciążyć na amerykańskich indeksach akcji. W związku z powyższym dla inwestora długoterminowego wydaje się najbardziej rozsądne podzielenie środków inwestycyjnych na kilka części i stopniowe skupowanie akcji spółek w przypadku dalszych spadków, gdyż ceny niektórych z nich straciły mocno na wartości. Nie wiedząc jednak, jak zachowa się rynek w najbliższych okresach, trzeba liczyć się z tym, że wyceny spółek mogą być wciąż pod presją, wpływając na kolejne spadki indeksów.
Jedną z ciekawostek jest relatywna siła spółek technologicznych, m.in. także w Polsce.
Zachowanie rynków akcji w marcu potwierdziło podejście, iż opieranie się w inwestycjach w akcje jedynie na analizie wskaźnikowej jest obarczone błędem. Wysokie wyceny wskaźnikowe spółek technologicznych oraz częsta narracja określająca rynek instrumentów udziałowych emitowanych przez te podmioty mianem „bańki" nie znalazły potwierdzenia w stopach zwrotu indeksów branżowych, jak i często samych emitentów. Od początku roku amerykański Dow Jones Industrial Average stracił ponad 26 proc., a technologiczny Nasdaq niecałe 18 proc. Przerwanie łańcuchów dostaw oraz gospodarczy „lockdown" pokazały, że spółki generujące w długim okresie wysokie marże brutto ze sprzedaży, z często stricte internetowym systemem dystrybucji produktów, są bardziej odporne na zawirowania gospodarcze niż tradycyjne przedsiębiorstwa przemysłowe.
Stany Zjednoczone oraz strefa euro starają się przeciwdziałać skutkom gospodarczym koronawirusa potężnymi impulsami monetarnymi. W jakim miejscu stawia to rynki wschodzące?
Relatywna siła walut państw rynków rozwiniętych pozwala prowadzić potężne impulsy monetarne, czego nie można powiedzieć o bankach centralnych państw należących do emerging markets. W teorii obecna polityka monetarna Fedu powinna doprowadzić do deprecjacji amerykańskiego dolara. Tak się jednak nie dzieje, US Dollar Index wzrósł od początku roku o ponad 4 proc., a w stosunku do koszyka walut EM o prawie 7 proc. Myślę, że można to wiązać m.in. z odpływem kapitału z rynków wschodzących oraz postrzeganiem dolara przez inwestorów jako bezpiecznej przystani, co nabiera szczególnego znaczenia w obecnych uwarunkowaniach rynkowych. Nie bez znaczenia są również obecne problemy budżetowo-gospodarcze, z którymi borykają państwa, takie jak np. Rosja (spadki cen ropy naftowej) oraz Meksyk (silne uzależnienie od amerykańskiej gospodarki).
Przez polski rynek w marcu przetoczyła się fala umorzeń. Dotkliwie odczuły to m.in. fundusze obligacji korporacyjnych. Jakich konsekwencji możemy się spodziewać?
Faktycznie, pierwsze dane o saldzie sprzedaży w funduszach długu korporacyjnego pokazały w niektórych podmiotach umorzenia o około 50 proc. aktywów w jeden miesiąc. Wydaje się, że dla zarządzających najważniejsze będzie w tym momencie uniknięcie drugiej, podobnej fali umorzeń jednostek, gdyż w takim wypadku mogłyby mieć miejsce potencjalne problemy z obsłużeniem wykupów w tak dużej skali. Najważniejsze konsekwencje dla emitentów obligacji korporacyjnych to oczywiście potencjalne problemy z refinansowaniem długu, tj. przede wszystkim w takich podmiotach jak deweloperzy czy firmy windykacyjne. PAAN
ZASTRZEŻENIE. Przedstawione w powyższym tekście informacje, opinie i prognozy nie stanowią rekomendacji inwestycyjnej w rozumieniu przepisów prawa, w tym Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 596/2014 z 16 kwietnia 2014 r. Tekst nie stanowi zachęty do inwestowania, a redakcja „Parkietu" nie ponosi żadnej odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte przez czytelników