Chelsea z wielką kasą

Todd Boehly kupił Chelsea i zaczął na nowo pisać reguły rynku transferowego. Klub z Londynu po wydaniu ponad 600 mln euro balansuje na granicy przepisów finansowego fair play.

Publikacja: 04.02.2023 17:47

Brytyjskie media widzą w szaleństwie Todda Boehly’ego efekt olbrzymiej rywalizacji trwającej w lidze

Brytyjskie media widzą w szaleństwie Todda Boehly’ego efekt olbrzymiej rywalizacji trwającej w lidze, i to nie tylko na jej szczytach.

Foto: Kyle Grillot/Bloomberg

Stołeczny zespół ponad połowę tej kwoty zainwestował zimą, kiedy kluby na transfery wydają zazwyczaj mniej. Szeregi Chelsea zasilili Iworyjczyk David Datro Fofana (12 mln euro), Brazylijczyk Andrey Santos (12,5 mln), Francuzi Malo Gusto (30 mln) i Benoit Badiashile (38 mln), Anglik Noni Madueke (35 mln) oraz – przede wszystkim – Ukrainiec Mychajło Mudryk (70 mln) i Argentyńczyk Enzo Fernandez (121 mln). Boehly w kilka tygodni wywrócił transferowy stolik.

Fernandez pobił rekord transferowy Premier League – poprzedni należał do Jacka Graelisha, który za 117,5 mln euro przeniósł się z Aston Villi do Manchesteru City. Jedna czwarta tej kwoty trafiła do River Plate. Argentyńczycy pół roku temu zastrzegli sobie prawo do takiego zysku z kolejnego transferu piłkarza. Benfica Lizbona na Fernandezie i tak zrobiła jednak złoty interes, bo kupiła go za 14 mln euro. Wartość piłkarza wywindowała oczywiście nie liga portugalska, tylko mundial w Katarze.

22-latek zagrał tam siedem meczów, strzelił gola i dostał nagrodę dla najlepszego zawodnika turnieju. Jest szóstym najdroższym piłkarzem w dziejach futbolu – więcej kosztowali Brazylijczyk Neymar (222 mln euro), Francuzi Kylian Mbappe (180 mln) i Ousmane Dembele (140 mln), Brazylijczyk Philippe Coutinho (135 mln) oraz Portugalczyk Joao Felix (127 mln), ale Fernandez to na ich tle ewenement, bo do tej pory rozegrał w seniorskiej karierze tylko 63 mecze.

Wszyscy wydają krocie

Jego transfer to zwieńczenie szaleństwa rozpętanego na rynku przez Boehly’ego. Amerykanin stoi na czele grupy inwestorów, którzy kilka miesięcy temu kupili Chelsea, a dziś – sięgając do kieszeni – chcą dźwignąć zespół z dziesiątego miejsca w tabeli Premier League. Trener Thomas Tuchel już latem dostał piłkarzy za 280 mln euro, ale jego zespół sezon zaczął słabo. Zmiana szkoleniowca nie pomogła. Dziś twarz wynikom daje Graham Potter.

Chelsea ma ambicje, choć jeszcze trzy dekady temu – gdy rodziła się Premier League – nie odgrywała w elicie większej roli. Wszystko zmienił Abramowicz, który przejął klub w 2003 roku. Olbrzymie inwestycje przyniosły pięć mistrzostw Anglii, pięć Pucharów Anglii oraz dwa zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Rosjanin bezprecedensowym strumieniem pieniędzy wtłoczonym w klubowy budżet zmienił reguły gry. Teraz nowe próbuje zaprowadzić Boehly.

Bawi się szampańsko, jakby koszty nie grały żadnej roli. Jego zimowe inwestycje to jedna trzecia transferowych wydatków całej Premier League, która coraz skuteczniej przeistacza się w piłkarską NBA.

Chelsea wyłożyła na nowych piłkarzy więcej niż łącznie wszystkie kluby z czterech pozostałych wielkich europejskich lig: niemieckiej, włoskiej, hiszpańskiej i francuskiej. – Brytyjczycy działają na dopingu i zagrażają stabilności całego rynku – irytuje się szef hiszpańskiej La Liga Javier Tebas.

Wyspiarskie media widzą w szaleństwie Boehly’ego efekt olbrzymiej rywalizacji trwającej w lidze, i to nie tylko na jej szczytach, skoro zimą krocie na piłkarzy wydały także Southampton czy Bournemouth.

– Tak zacięta walka to dość znaczący argument za tym, że nowy piłkarz może zrobić różnicę i strzelić tego kluczowego gola lub pomóc w zdobyciu tego jednego punktu, który pozwoli na awans do Ligi Mistrzów czy Ligi Europy – zauważa ekspert od piłkarskich finansów Kieran Maguire.

Kreatywna księgowość

Chelsea, inwestując olbrzymie pieniądze, balansuje na granicy legalności, bo choć pandemia koronawirusa poluzowała w świecie wielkiej piłki gorset budżetowych ograniczeń, to kluby marzące o występach na europejskiej arenie wciąż muszą postępować zgodnie z przepisami finansowego fair play. Londyńczycy wybrali się tymczasem na zakupy z kartą kredytową bez limitu. Wszystkie wydatki z kalkulatorami w ręku nadzorowali jednak księgowi.

Klub z Londynu nieprzypadkowo podpisał z wieloma piłkarzami długoletnie kontrakty. Ośmioletnia umowa Mudryka oznacza, że – dzięki amortyzacji (UEFA chce ją ograniczyć do pięciu lat) – po stronie wydatków w tegorocznym budżecie Chelsea będzie tylko jedna ósma kwoty transferu. Jednocześnie każda sprzedaż piłkarza, nawet jeśli płatność została rozłożona na raty, niemal w całości znajdzie się w bilansie po stronie zysków.

To wszystko daje pole do popisu ekspertom od arkusza kalkulacyjnego, a zarządzanie ryzykiem związanym z łamaniem reguł finansowego fair play – teoretycznie w trzyletniej perspektywie nie można wydać więcej, niż się zarobiło, margines błędu piłkarskie władze określiły na 30 mln euro – sprowadza się niejednokrotnie do odpowiednich działań księgowych.

Chelsea już jesienią trafiła na listę 18 klubów poddanych przez UEFA szczególnej obserwacji.

Na korzyść londyńczyków działają zmiany przepisów. Wiadomo już, że od sezonu 2023/2024 dopuszczalny deficyt zostanie podwojony. UEFA przewidziała także dodatkową furtkę dla „klubów będących w dobrej sytuacji finansowej”, pozwalając im na dodatkowe 30-milionowe manko. Według obliczeń dziennikarzy „The Athletic” strata Chelsea w trzyletnim okresie wynosi dziś 96 mln euro, a więc tylko nieznacznie przekracza najbardziej liberalne limity.

Chelsea gra va banque

Klub z Londynu byłby bliżej kreski, gdyby nie zamieszanie związane z wypożyczeniem Hakima Ziyecha, który miał trafić do Paris Saint-Germain. Transakcja nie doszła do skutku, bo kluby nie dopięły formalności. Błędnie wypełnione lub niepodpisane dokumenty księgowi Chelsea przesyłali według „L’Equipe” trzy razy. „The Times” donosi, że wywołało to wściekłość Boehly’ego, co może świadczyć o znaczeniu, jakie dla bilansu finansowego miało odesłanie Marokańczyka do Paryża.

Klub z Londynu gra bowiem va banque. Misterne obliczenia może skomplikować brak sukcesu sportowego. Awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów – dziś Chelsea po 20 meczach traciła do czwartego w tabeli Manchesteru United aż dziesięć punktów – to nawet 100 mln euro z praw do transmisji telewizyjnych. Brak takich wpływów może latem zmusić klub do wystawienia na listę transferową kilku młodych zawodników.

– Sprzedaż takich piłkarzy jak Callum Hudson-Odoi, Conor Gallagher czy Ruben Loftus-Cheek mogłaby przynieść klubowi ponad 100 mln euro. To byłby czysty zysk w świetle nowych przepisów dotyczących zrównoważonego rozwoju finansowego, bo każdy ze wspomnianych zawodników przeszedł przez akademię i pod względem księgowym koszt ich pozyskania był zerowy – zauważa w rozmowie z „The Times” wspominany już Maguire.

Szefowie Chelsea według „Guardiana” na razie zachowują spokój i przekonują, że trener Potter ma czas, aby po fali zimowych transferów poukładać drużynę. Wielu nowych zawodników to piłkarze młodzi, którzy mogą dać drużynie jakość na boisku dopiero w przyszłości. Sukces jest jednak potrzebny szybko, ewentualne niepowodzenie odbije się na finansowej sytuacji klubu. Jeśli zespół z Londynu nie zacznie regularnie wygrywać, trener szybko znajdzie się pod presją.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych