Sytuacja techniczna na warszawskim parkiecie jest ostatnio dodatnio skorelowana z warunkami pogodowymi. Zza naszych okien nie może zniknąć biały kolor, a wykresy głównych indeksów nie mogą uwolnić się od czerwonej barwy. Czy w takich warunkach możemy oczekiwać wiosennej odwilży na polskiej giełdzie?
Analiza techniczna nie ma niestety optymistycznej odpowiedzi. Ubiegły tydzień przyniósł bowiem kolejną falę przeceny na głównych indeksach. WIG20 ustanowił nowy rekord spadku 2318 pkt i wrócił w obszar konsolidacji, w której przebywał od sierpnia 2011 r. do listopada 2012 r. Trwającą od początku roku koretkę można więc już śmiało nazywać trendem spadkowym. Sytuacja na szerokim rynku też nie wróży nic dobrego. WIG zatrzymał się wprawdzie na wsparciu 44 500 pkt, ale dominujący kierunek ruchu wciąż jest południowy.
Optymizmem nie napawa też zachowanie mniejszych segmentów warszawskiego parkietu. Silne dotychczas średnie i małe spółki również dostają technicznej zadyszki. Indeks mWIG40 po raz czwarty w tym roku zbliża się do wsparcia 2550 pkt. Jeśli kurs spadnie poniżej tego poziomu, może to oznaczać zakończenie trwającego od czerwca 2012 r. trendu wzrostowego.
Przy newralgicznym poziomie znajduje się także sWIG80. Kurs wskaźnika spadł w okolicę 10 800 pkt, czyli pułapu luki hossy utworzonej pod koniec stycznia. Jej ewentualne zamknięcie będzie negatywnym sygnałem.
Indeksy warszawskiej giełdy znajdują się więc przy bardzo wrażliwych poziomach, których przełamanie może sprowokować kolejną falę realizacji zysków. A detonator, nawet jeśli nie będzie miał technicznego podłoża, może przyjść z otoczenia makroekonomicznego. Polscy politycy wciąż sieją zamęt wokół reformy OFE, a ostatnia afera z depozytami w cypryjskich bankach pozostawiła po sobie atmosferę niepewności. Jeśli dodamy do tego szereg słabych danych z amerykańskiego rynku pracy, które zostały opublikowane w ubiełym tygodniu (raport ADP, mniej nowych miejsc pracy), to trudno oczekiwać, by na warszawkim rynku szybko się zazieleniło. PZ