Oczywiście. Spółka i jej doradcy (kancelaria Weil) także podnosili argumenty prawne. Gdyby nie udało się przekonać giełdy, a także Komisji Nadzoru Finansowego, że nie są one zasadne i że giełda powinna postawić warunki takie jak przed polskimi firmami, najprawdopodobniej realizowanym planem byłby plan spółki.
Giełdę i KNF przekonały argumenty prawnej natury czy idea ochrony akcjonariuszy mniejszościowych?
Na samej zasadzie słuszności nie da się zmienić rzeczywistości. Trzeba tę rzeczywistość przedstawiać w świetle norm prawnych, proponując inny zestaw reguł. Spółka argumentowała, że do niej przepisy o delistingu firm polskich wprost się nie stosują. Tu sporu nie było. Przepisy krajowe mają zastosowanie bądź do spółek polskich, tu notowanych, bądź do firm notowanych w formule dual-listingu, czyli w Warszawie i na innej giełdzie. Spółki zagraniczne notowane tylko w Warszawie wprost tym przepisom nie podlegają. Ale GPW w swoim regulaminie ma zapisy pozwalające na postawienie dodatkowych warunków. Ten przepis – tak jak go rozumiałem – może doprowadzić np. do wyrównania szans, w sytuacji gdy krajowe przepisy nie będą miały zastosowania. Podstawowy, czysto prawny aspekt był taki: jakie reguły należy zastosować: zwykłe, korporacyjne prawa holenderskiego, jak chciała spółka, czy prawa giełdowego, które w Holandii są nawet bardziej rygorystyczne niż u nas.
Przepisy holenderskie wymagają 95 proc. głosów za wycofaniem z giełdy, polskie – 80 proc. Pytanie, czy nie powinny być zmienione. Zastosowanie polskich zasad wyrównuje szanse polskich i zagranicznych firm.
A argument kluczowy?
Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, bo argumentowaliśmy w złożony sposób. Nasza główna teza brzmiała: wzoru do przeprowadzenia procesu i decyzji GPW należy szukać w prawie giełdowym. Twierdziliśmy, że przepisy giełdowe, prawo rynku, wymagają w takich wypadkach kwalifikowanej większości głosów, czyli chronią mniejszość. Oczywiście, zwykła większość jest normalną zasadą funkcjonowania spółek, ale w sytuacjach tak krytycznych jak wycofanie z rynku siła głosu mniejszościowych akcjonariuszy powinna być zwiększona. To, co proponowała spółka, de facto było formą squeez-outu, wyciśnięcia mniejszościowych akcjonariuszy.