Fed lepszy dla rynków niż EBC

Obawy, że Rezerwa Federalna, kontynuując cykl zaostrzania polityki pieniężnej, doprowadzi do perturbacji na rynkach finansowych, okazały się nieuzasadnione.

Publikacja: 02.04.2016 13:26

Fed lepszy dla rynków niż EBC

Foto: Bloomberg

Perspektywa zepsucia zabawy oraz spowolnienia w globalnej gospodarce okazała się wystarczającym powodem do wysłania przez Fed sygnału, iż nie będzie się spieszył z podwyżkami stóp.

Frankfurt bez siły, Nowy Jork na fali

Indeks niemieckiej giełdy od połowy marca tkwi w okolicach 10 000 punktów. CAC40 przez cały marzec trzyma się w pobliżu 4 400 punktów. Wygląda na to, że europejscy inwestorzy wciąż nie mogą poradzić sobie z interpretacją niedawnych decyzji EBC oraz deklaracji Maria Draghiego i czekają na mocniejsze impulsy. Mają pewnie świadomość, że na efekty monetarnej stymulacji przyjdzie jeszcze trochę poczekać, a na razie chęć do kupowania akcji odbiera im obserwacja umacniającej się wspólnej waluty. Chyba nie tak wyobrażali sobie świat po obniżce stóp procentowych i rozszerzeniu programu ilościowego luzowania. Problemu nie mają ich amerykańscy koledzy, korzystający ze zwolnienia tempa zaostrzania polityki pieniężnej przez Fed i słabnącego dolara. S&P500 po wyraźnych sugestiach Janet Yellen w tej kwestii bez trudu poszedł w górę, przebijając poziom 2050 punktów. Z tej pozycji mogą z większym spokojem czekać na ewentualną korektę, nie obawiając się, że zepsuje ona obraz rynku na tyle, by zacząć się naprawdę bać głębszej przeceny. Nie widać na razie czynnika, który mógłby uruchomić wyprzedaż akcji. A gdyby nawet miał się pojawić, będzie można liczyć na Rezerwę Federalną, która obecnie ma znacznie większe pole manewru niż większość głównych banków centralnych świata.

Złoty kwartał złota

Pierwszy kwartał był dla notowań złota, które podrożało o 16,4 proc., najlepszym takim okresem od 30 lat. Mocniejszej, sięgającej 23,6 proc. zwyżki, ceny kruszcu doznały w trzecim kwartale 1986 r. Wówczas miało to miejsce w środku trzyletniej hossy. Choć skala obecnej fali wzrostowej jest imponująca, jej wystąpienie nie przesądza niczego w kwestii kontynuacji tej tendencji. Żadna z kilku zaobserwowanych na przestrzeni ostatnich 30 lat mocniejszych zwyżek nie stanowiła przełomu w dominującej tendencji. Przesłanek do prognozowania rozwoju sytuacji trzeba więc szukać nie w historii, lecz wśród bieżących czynników wpływających na notowania kruszcu. Ostatnie dwa tygodnie przyniosły niewielką spadkową korektę notowań, jednak deklarowane wstrzymanie się Fed z podwyżkami stóp procentowych i związany z tym brak presji na umocnienie się dolara może oznaczać kontynuację dobrej passy złota. Do tego dochodzą wciąż obecne zarówno w świecie gospodarki, jak i geopolityki czynniki ryzyka, również przemawiające za trzymaniem się bezpiecznych przystani. W przypadku dalszej zwyżki kluczowy może okazać się poziom 1300 dolarów za uncję, widziany ostatnio w styczniu 2015 r.

Uwaga inwestorów skierowana jest jednak przede wszystkim na to, co dzieje się na rynku ropy naftowej, choć emocje są już tu trochę mniejsze niż poprzednio. W każdym razie Wall Street nie reaguje już tak nerwowo na każdy spadek cen. Te zaś, w przypadku surowca gatunku WTI, powyżej 40 dolarów za baryłkę zdołały utrzymać się jedynie kilka dni i w minionym tygodniu wykazywały tendencję spadkową, schodząc w środę poniżej 39 dolarów. W tym czasie S&P500 z powodzeniem przedostał się powyżej 2050 punktów, osiągając poziom najwyższy w tym roku. Opinie w kwestii dalszych losów notowań surowca są podzielone. Z jednej strony mamy argumenty mówiące, że wzrost notowań ponownie „ożywi" presję podażową, z drugiej zaś oceny diametralnie odmienne, przewidujące stopniowe równoważenie podaży i popytu, a w dalszej przyszłości wręcz sugerujące szok spowodowany niedostateczną podażą i w efekcie powrót notowań do 80 dolarów za baryłkę. Według części analityków osiągnięcie tego poziomu może nastąpić już w 2017 r.

Niepokojąco zaczyna wyglądać sytuacja na rynku miedzi. Po dwukrotnym na przestrzeni ostatnich tygodni odbiciu się notowań kontraktów na ten metal od poziomu 230 centów za funt rozpoczęła się spadkowa korekta. Jej skala to jedynie około 5 proc., ale zejście poniżej 220 centów sugeruje, że to jeszcze nie koniec przeceny.

Zastanawiające jest to, że korekta wystąpiła jednocześnie na rynku złota, ropy, miedzi oraz innych surowców, a także fakt, że pojawiła się wraz z tendencją wyraźnego osłabienia dolara, która powinna sprzyjać zwyżkom notowań na giełdach towarowych. Surowcowy indeks CRB w drugiej połowie marca traci niecałe 4 proc., ale do czwartku bronił się przed spadkiem poniżej 170 punktów, czyli poziomem, który można uznać za wsparcie. Równocześnie nieco dziwić mogą dobre nastroje na giełdach i rynkach walutowych państw uzależnionych od cen surowców. Te symptomy mogą sygnalizować, że obecna sytuacja jest przejściowa i wkrótce doczekamy się jej wyklarowania.

Emerging markets utrzymują przewagę

W ostatnich dniach, podobnie jak w całym kwartale, utrzymywała się przewaga rynków wschodzących nad dojrzałymi. W ciągu pierwszych czterech sesji MSCI Emerging Markets zyskał 2,6 proc., podczas gdy MSCI World wzrósł o 1,8 proc., a S&P500 o 1,2 proc. Atmosfera zaczyna jednak dojrzewać do korekty w obu segmentach, choć emerging markets powinny bardziej skorzystać na złagodzeniu stanowiska Fed w sprawie podwyżek stóp procentowych i mocniej zyskać dzięki słabnącemu dolarowi. Siłę rynków będzie jednak można ocenić dopiero po jej przebiegu. Miejsca do jej rozbudowania jest sporo, a to, ile z niego zdołają wykorzystać niedźwiedzie, zależeć będzie rzecz jasna od czynników, które w najbliższym czasie mogą się pojawić. Z takimi wyjątkami, jak Rosja, Brazylia, Wenezuela, państwa arabskie i Chiny, fundamenty mimo wszystko zdają się przemawiać na korzyść emerging markets. W każdym razie dotyczy to większości krajów naszego regionu i Turcji, co widać, patrząc na skalę wzrostu indeksów i dynamikę PKB. Czołówce światowych indeksów od początku roku przewodzą Stambuł, Budapeszt, Bratysława, do których dołącza także Warszawa, dystansując rynki azjatyckie.

Na osobne potraktowanie zasługuje parkiet w Chinach. Shanghai Composite po trwającej przez pierwsze trzy tygodnie marca zwyżce utknął w okolicach 3000 punktów, podejrzanie „grzecznie" trzymając się tego poziomu i wykazując się niewielką zmiennością notowań. Podobną stabilizacją charakteryzuje się także rentowność chińskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych (na poziomie 2,9 proc., czyli minimalnie wyższym niż w przypadku polskich dziesięciolatek). Historia ostatnich kilkunastu miesięcy pokazuje, że taki spokój zwykle nie trwa zbyt długo, a jego ewentualne zmącenie może mieć wpływ na nastroje na wielu rynkach. Powodów lub pretekstów z pewnością nie zabraknie, a jednym z nich może być czwartkowe obniżenie przez Standard & Poor's perspektywy ratingu Chin ze stabilnej do negatywnej.

WIG20 o krok od hossy

W ostatnich dniach marca indeks naszych największych spółek dotarł w okolice 2000 punktów widzianych poprzednio w listopadzie ubiegłego roku, zwiększając skalę zapoczątkowanej w styczniu fali wzrostowej do 19 proc. Do wypełnienia wymogów umownej definicji hossy brakuje więc niewiele. Uwzględniając wartości intraday, można by doliczyć się nawet nieco ponad 20 proc., a rezygnując z aptekarskiej precyzji, zgodzić się, że w minioną środę 2000 punktów zostało osiągnięte. Moment i styl tego „ataku" mogą budzić pewne wątpliwości, ale faktom trudno zaprzeczyć. Patrząc z poziomu spółek, wchodzących w skład WIG20, trudno doszukać się mocnych podstaw fundamentalnych tej niebagatelnej przecież zwyżki. Jedynie pięć firm zanotowało w 2015 r. zysk netto wyższy niż rok wcześniej, a spośród pozostałej piętnastki pięć poniosło straty. Perspektywy poprawy wyników w najbliższej przyszłości także są mocno wątpliwe w przypadku większości blue chips.

Gdyby do głosu miały dojść przesłanki fundamentalne, lepsze perspektywy powinny mieć indeksy małych i średnich spółek, które od styczniowego dołka zyskały po 12 proc. Problemem w ich przypadku wydaje się jednak fakt, że nie korzystają one z „przywilejów" przysługujących przedstawicielom emerging markets i skazane są na aktywność rodzimego kapitału.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie