Czuli Islandczycy

Jeśli Francuzi kibicują komuś bardziej niż rodakom, to właśnie reprezentacji Islandii. Są kopciuszkiem, debiutantem na mistrzostwach, najmniejszym w historii państwem, które wystawiło swoją drużynę do europejskiego czempionatu. Nie mają w swoim składzie piłkarzy pokroju Cristiano Ronaldo czy Gareth Bale.

Publikacja: 18.06.2016 08:50

Piotr Wesołowicz

Piotr Wesołowicz

Foto: Archiwum

Bramkarz Hannes Halldorsson grę w piłkę łączy z zawodem reżysera. – Ale mamy charakter i ducha. Jeśli trzeba, pójdziemy za sobą w ogień, to nasza cecha charakterystyczna – mówi Gylfi Sigurdsson. Pomocnik na co dzień występujący w Swansea City wraz z kolegami w pierwszym meczu odebrał punkty Portugalii, co doprowadziło do furii Ronaldo – największego gwiazdora Realu Madryt. Teraz ekipa Larsa Lagerbacka postara się wygrać z Węgrami. – Wszystkie nasze pomeczowe rozmowy sprowadzały się do tego, że punkt zdobyty z Portugalią nie będzie miał żadnego znaczenia, jeśli nie osiągniemy nic z Węgrami – powiedział Johann Gudmundsson. – Jeśli – w co wierzymy – to się uda, na remis z drużyną Ronaldo będziemy patrzeć jeszcze czulej.

Islandzcy fani piłki nożnej, którzy przyjechali do Marsylii, sprawiają znakomite wrażenie. Są spokojni, cisi, kolorowi. Zupełnie inaczej niż awanturujący się Rosjanie i Anglicy. – Spędzamy miło czas w Marsylii i czekamy na mecz z Węgrami. Ostatnio piliśmy spokojnie piwo w ogródku restauracji, a chwilę potem znaleźliśmy się w centrum ulicznej wojny. Było to trochę straszne – opowiadali kibice z Islandii. W sobotę na stadionie zasiądzie ich 8 tysięcy.

Dzień później na swoim zespole skupią się Francuzi. Trójkolorowi zagrają ze Szwajcarią o pierwsze miejsce w grupie. Gospodarze turnieju po dwóch meczach mają komplet punktów, ich rywale – cztery. Francuska prasa podkreśla, że zespół Didiera Deschampsa wyspecjalizował się w wygrywaniu meczów dzięki zabójczym końcówkom. „Money ball", czyli gole strzelane w kluczowych, ostatnich fragmentach spotkania, dały Trójkolorowym wygrane w dwóch pierwszych występach na turnieju – w meczu z Rumunią bramkę w 89. minucie zdobył Dimitri Payet, z Albanią w doliczonym czasie gry trafiali i Payet, i Antoine Griezmann. Ten pierwszy cztery z pięciu goli dla reprezentacji wbijał w pięciu ostatnich minutach meczu.

Payet na dobre zresztą stał się bohaterem rodaków, zwłaszcza że zawodzi Paul Pogba. „Zestresowany" – pisze o nim gazeta „L'Equipe" i dodaje, że w trakcie rywalizacji z Albanią pokazał w stronę trybun, a dokładnie krytykujących go dziennikarzy, obraźliwy gest, „bras d'honneur", czyli gest Kozakiewicza. – Zwracając się w stronę trybun, gdzie wiedziałem, że są tam moja matka i moi bracia, wykonałem tradycyjną sarabandę. Podniosłem ramiona, zacisnąłem pięści. Nic więcej – tłumaczył się Pogba po meczu. W starciu ze Szwajcarią Deschamps znów może posadzić go na ławce.

Sobota: Grupa E: Belgia – Irlandia (godz. 15.00)

Grupa F: Islandia – Węgry (18.00 ), Portugalia – Austria (21.00)

Niedziela:

Grupa A: Szwajcaria – Francja (21.00)

Rumunia – Albania (21.00)

Parkiet PLUS
Marek Piechocki, prezes LPP: Nie pozwę ich za raport o Rosji. Na razie
Parkiet PLUS
Analitycy widzą przestrzeń do zwyżek notowań firm z indeksu WIG20
Parkiet PLUS
Dobra koniunktura podbiła płace prezesów
Parkiet PLUS
Najdroższe akcje. Warto je mieć?
Parkiet PLUS
Mimo rekordów WIG-u coraz mniej spółek uczestniczy w hossie na GPW
Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?