Listy prezesów – czyli fakty, liczby i garść kwiecistych metafor

Trwa sezon publikacji raportów rocznych. To czas, kiedy agencje PR/IR mają pełne ręce roboty, bo tajemnicą poliszynela jest, że często to one piszą za prezesów listy do akcjonariuszy. Te zaś bywają rozmaite. Czy istnieje przepis na list idealny?

Publikacja: 29.03.2017 11:00

Listy prezesów – czyli fakty, liczby i garść kwiecistych metafor

Foto: Archiwum

Przychody, wyniki, przepływy pieniężne i poziom zadłużenia – to takich informacji w raportach rocznych w pierwszej kolejności szukają inwestorzy oraz analitycy. Niejako w cieniu całego zestawu publikowanych dokumentów pozostaje list prezesa do akcjonariuszy. Tymczasem wbrew pozorom to dość istotny element. Wzięliśmy pod lupę te listy, które w ostatnich tygodniach trafiły na rynek. Część z nich jest nader ciekawą lekturą.

Dyliżansy i morskie latarnie

Schemat we wszystkich jest podobny: prezesi opisują dokonania spółki w minionym roku, a niekiedy przyznają się do porażek – przy czym najczęściej ich źródeł upatrują w otoczeniu zewnętrznym. Mocno natomiast różni się styl poszczególnych listów. W tym roku niekwestionowanym liderem pod względem kwiecistych metafor jest szef Wirtualnej Polski Jacek Świderski.

Już w pierwszych słowach listu akcjonariusze mogą przeczytać, że „słój przyrostu rocznego ebitdowego pnia Wirtualnej Polski nie ustępuje swoją szerokością pierwszym dwóm rocznikom". Dalej prezes wyraża zadowolenie z faktu, że spółka jest „niewrażliwa na porywiste wiatry legislacyjne jak pień drzewa na zmęczenie". Jednocześnie zapowiada, że „w oceanie wiadomości płynących z anonimowych źródeł redakcja Wirtualnej Polski ma ambicję i zadanie pełnić rolę mediowej latarni morskiej". Pojawia się też wątek kolei żelaznych i dyliżansów w nader trafnej analogii, dotyczącej cyfrowej rewolucji, której giełdowa spółka chce być beneficjentem. Jak należy oceniać ten list? Pomijając wątek artystyczno-literacki (każdy może mieć tu subiektywne odczucia), należy przyznać, że na tle innych mocno się wyróżnia i zawiera wszystkie niezbędne elementy, a ponadto stwarza wrażenie, że jego twórca nad nim rzeczywiście popracował, co również jest istotne w budowaniu relacji z rynkiem.

– Jeżeli przekaz w listach jest pełen schematycznych i nic niewnoszących stwierdzeń, to może oznaczać, że prezes po prostu nie w pełni zna tajniki firmy, którą zarządza, albo nie dba o relacje ze wszystkimi akcjonariuszami – podkreśla Mariusz Pawlak, partner w Lorek Pawlak Family Office. Dodaje, że jeżeli spółka nie jest w stanie wykorzystać tak doskonałego środka komunikacji z rynkiem, jakim jest list, do zapewnienia o profesjonalizmie kadry zarządzającej i poinformowania o silnych stronach spółki, to nie powinna liczyć na poważnych inwestorów. Wtóruje mu Hubert Kifner z z firmy MSL Group. – Treści zawarte w liście są omawiane szczegółowo w raporcie rocznym, niemniej jednak taka forma aktywności prezesa pozwala na ocieplenie wizerunku i wyrażenie szacunku dla wszystkich akcjonariuszy spółki, którzy zainwestowali w nią swoje pieniądze – mówi.

Wkładem prezesa bywa tylko... podpis

Eksperci podkreślają, że list powinien być (zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów w sprawie informacji bieżących i okresowych) elementem każdego raportu rocznego spółki publicznej.

– W praktyce nie zastąpi on danych stricte finansowych, a jego przydatność uzależniona jest wyłącznie od zakresu informacji, które określony zarząd zdecydował się przekazać – podkreśla Adam Marszałek, prawnik z kancelarii DLA Piper. Dodaje, że jeżeli list przygotowany jest rzetelnie, to może stanowić w rękach spółki dodatkowe narzędzie do prowadzenia polityki informacyjnej. Ponadto, z uwagi na jego zwięzły i opisowy charakter, może być szczególnie przydatny dla inwestorów indywidualnych. – Jeżeli jednak takie pismo nie wnosi nic nowego i zostało sporządzone w sposób sztampowy, to równie dobrze mogłoby go nie być – zaznacza ekspert.

Nikt ma wątpliwości co do tego, że zarządzanie spółką giełdową to bardzo czasochłonne zajęcie. Nie należy się więc dziwić, że prezesi część obowiązków delegują na inne osoby. Jak wynika z naszych informacji, nie jest to rzadkością w przypadku pisania listów do akcjonariuszy. Praktyka jest różna: niektórzy szefowie spółek piszą listy samodzielnie. Za niektórych piszą agencje public relations bądź specjaliści do relacji inwestorskich, a prezesi je opiniują, czasami dodając jeszcze własne uwagi. Niestety, są i tacy, których jedynym wkładem w tworzenie listu jest podpis.

Ile powiedzieć – oto jest pytanie

Raporty roczne trafiają na rynek z reguły po około trzech miesiącach od zakończenia roku obrotowego. Zazwyczaj nie są dla inwestorów źródłem sensacji, szczególnie jeśli spółka wcześniej opublikowała sprawozdanie za IV kwartał bądź podzieliła się z rynkiem szacunkowymi danymi. Wyniki za rok ubiegły są już w dużej mierze uwzględnione przez rynek. W tym kontekście rodzi się pytanie, jak dużo informacji wychodzących w przyszłość powinno się pojawić w listach prezesów. Zdania są podzielone.

– Z mojego punktu widzenia najważniejszą częścią listu wcale nie jest ta dotycząca podsumowania roku. O wiele ważniejsze jest wyjście do przodu i przedstawienie perspektyw dla danego biznesu w najbliższym roku i kolejnych latach. Taka informacja ma większą wartość dla czytelnika, który albo jest już akcjonariuszem spółki, albo poważnie rozważa zaangażowanie się w jej akcje, gdy weźmie się pod uwagę, że coraz mniej spółek publikuje swoje prognozy – mówi Tatiana Piechota, partner w Upper Finance. Dodaje jednocześnie, że do klasyki gatunku zalicza się już listy do akcjonariuszy pisane przez Warrena Buffetta. Słynny inwestor wychodzi w nich daleko poza utarte schematy.

Odmienną opinię w tej kwestii ma David James, dyrektor działu business development w firmie audytorsko-doradczej Mazars.

– Uważam, że listy, które redagowane są przez prezesów przy okazji publikacji raportów rocznych, to tylko formalność. Wszystko co istotne powinno znaleźć się w raporcie. List jest jedynie wizerunkowym dodatkiem do niego – podkreśla. Dodaje, że prezes może w liście wyróżniać najważniejsze aspekty raportu, mogą się w nim znaleźć podziękowania, a także ogólne sformułowania grzecznościowe, które są charakterystyczne dla każdego formalnego listu. – Z pewnością nie powinien on jednak zawierać nowych, istotnych informacji dla raportu, wprowadzać czytelnika w zakłopotanie bądź odwracać jego uwagi od informacji zawartych w raporcie. W mojej opinii im mniej informacji znajduje się w takim liście opublikowanym poza raportem rocznym, tym lepiej – mówi ekspert z Mazars. Przypomina, że istnieje specjalne miejsce na komentarz prezesa wewnątrz właściwego raportu (co wykorzystywane jest przez najbardziej renomowane spółki), a więc dodawanie niepotrzebnej treści jako swoistego biletu grzecznościowego przyniesie raczej efekt odwrotny od zamierzonego i może być opacznie zrozumiany.

Podłożyć balię pod złoty deszcz

W tym kontekście warto też wziąć pod uwagę nowe regulacje dotyczące obowiązków informacyjnych (rozporządzenie MAR), których naruszenie może skutkować potężnymi karami. Prezesi muszą się więc mocno pilnować, by w listach nie zawrzeć informacji cenotwórczych, bo takowe powinny zostać najpierw opublikowane jako raport bieżący. Widać jednak, że z tym spółki nie mają problemu. Jeśli umieszczają w listach informacje dotyczące przyszłości, to bazują one na opublikowanych wcześniej komunikatach. Przykładem może być MCI, którego list zawiera istotne dla akcjonariuszy informacje, dotyczące skupu akcji w 2017 r., o którym spółka już wcześniej informowała.

W tak mocno zmieniającym się otoczeniu makroekonomicznym wiele spółek aktualizuje swoje strategie i informacje o tym również są nierzadkim elementem listu do akcjonariuszy. „Ogłoszenie nowej strategii, po uprzednim zatwierdzeniu przez radę nadzorczą, planowane jest na przełomie III i IV kwartału 2017 roku" – pisze wiceprezes Polenergii Jacek Głowacki.

Na uwagę zasługuje też list Macieja Libiszewskego, szefa PKP Cargo. Poinformował w nim, że stawki przewozowe w ostatnich kontraktach są zdecydowanie wyższe wobec poprzednich analogicznych umów i dał do zrozumienia, że wyniki grupy będą się poprawiać. Mimo nie najlepszych rezultatów za 2016 r. w dniu publikacji raportu rocznego akcje spółki podrożały. Prezes PKP, kończąc list, sięgnął po cytat Henry'ego Forda, który zwykł mawiać: „Firmy, które rosną dzięki rozwojowi i ulepszeniom, nie zginą. Ale kiedy firma przestaje być twórcza, kiedy uważa, że osiągnęła doskonałość i teraz musi tylko produkować – już po niej". Szef PKP Cargo zapewnił, że zarządzana przez niego grupa zalicza się do tej pierwszej kategorii i będzie dalej rosnąć.

Bardzo ciekawą lekturą jest najnowszy list wspomnianego już Buffetta.

„Mniej więcej raz na dekadę czarne chmury zaczynają wypełniać ekonomiczne niebo, a niedługo potem spada z nich złoty deszcz. Konieczne jest, aby w czasie tego deszczu wybiec nie z łyżeczką, ale z balią. I to właśnie robimy" – pisze do akcjonariuszy. W swojej długiej opowieści opisuje sukcesy (których na koncie ma zdecydowanie więcej), ale, co ciekawe, wcale nie kryje się z porażkami i wyciąga z nich wnioski. „Wolałbym już poddać się kolonoskopii, niż znów wyemitować (na nietrafioną inwestycję – red.) akcje Berkshire" – pisze. Przyznaje, że akcjonariusze musieli do nietrafionych inwestycji dołożyć więcej, niż zyskali. „A to w biznesie – zupełnie inaczej niż według Biblii – jest praktyką niegodną pochwały" – reasumuje. Nazywany jest wyrocznią z Omaha i rynek z uwagą śledzi jego wypowiedzi dotyczące przyszłości. Z najnowszego listu wynika, że wierzy w gospodarkę Stanów Zjednoczonych i długoterminowy wzrost na rynkach, ale jednocześnie nie wyklucza przejściowych kryzysów.

Informacje będą później

Na GPW ład korporacyjny i podejście do akcjonariuszy dalekie jeszcze jest od tego obserwowanego na Zachodzie. Dobrym przykładem mogą być terminy publikacji raportów okresowych. W USA nawet duże koncerny pokazują dane znacząco szybciej niż małe firmy notowane w Warszawie.

Warto przy tym odnotować, że rok 2017 jest pierwszym pełnym rokiem, w którym emitenci na GPW mogą skorzystać z wydłużonych terminów publikacji raportów. Jak się okazuje, chętnie to robią. Navigator Capital policzył, że aż 200 z 376 spółek, które nie opublikują sprawozdania za IV kwartał 2016 r., przekaże inwestorom raport roczny dopiero po 21 marca, czyli po terminie, do którego były zobowiązane przed zmianą przepisów. Dojdzie do sporej asymetrii informacji, ponieważ akcjonariusze niektórych spółek będą znali już wyniki za I kwartał 2017 r., a inni będą jeszcze czekać na dane za 2016 r.

– Z analizy terminów publikacji raportów okresowych za I i II kwartał oraz za I półrocze wynika, że niemal dwie trzecie spółek wykorzysta możliwości dawane przez nowe regulacje i przekaże co najmniej jeden raport okresowy później, niż wynikałoby z poprzednio obowiązujących regulacji – informuje Bartosz Krzesiak, ekspert Navigator Capital.

[email protected]

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy