Przychody, wyniki, przepływy pieniężne i poziom zadłużenia – to takich informacji w raportach rocznych w pierwszej kolejności szukają inwestorzy oraz analitycy. Niejako w cieniu całego zestawu publikowanych dokumentów pozostaje list prezesa do akcjonariuszy. Tymczasem wbrew pozorom to dość istotny element. Wzięliśmy pod lupę te listy, które w ostatnich tygodniach trafiły na rynek. Część z nich jest nader ciekawą lekturą.
Dyliżansy i morskie latarnie
Schemat we wszystkich jest podobny: prezesi opisują dokonania spółki w minionym roku, a niekiedy przyznają się do porażek – przy czym najczęściej ich źródeł upatrują w otoczeniu zewnętrznym. Mocno natomiast różni się styl poszczególnych listów. W tym roku niekwestionowanym liderem pod względem kwiecistych metafor jest szef Wirtualnej Polski Jacek Świderski.
Już w pierwszych słowach listu akcjonariusze mogą przeczytać, że „słój przyrostu rocznego ebitdowego pnia Wirtualnej Polski nie ustępuje swoją szerokością pierwszym dwóm rocznikom". Dalej prezes wyraża zadowolenie z faktu, że spółka jest „niewrażliwa na porywiste wiatry legislacyjne jak pień drzewa na zmęczenie". Jednocześnie zapowiada, że „w oceanie wiadomości płynących z anonimowych źródeł redakcja Wirtualnej Polski ma ambicję i zadanie pełnić rolę mediowej latarni morskiej". Pojawia się też wątek kolei żelaznych i dyliżansów w nader trafnej analogii, dotyczącej cyfrowej rewolucji, której giełdowa spółka chce być beneficjentem. Jak należy oceniać ten list? Pomijając wątek artystyczno-literacki (każdy może mieć tu subiektywne odczucia), należy przyznać, że na tle innych mocno się wyróżnia i zawiera wszystkie niezbędne elementy, a ponadto stwarza wrażenie, że jego twórca nad nim rzeczywiście popracował, co również jest istotne w budowaniu relacji z rynkiem.
– Jeżeli przekaz w listach jest pełen schematycznych i nic niewnoszących stwierdzeń, to może oznaczać, że prezes po prostu nie w pełni zna tajniki firmy, którą zarządza, albo nie dba o relacje ze wszystkimi akcjonariuszami – podkreśla Mariusz Pawlak, partner w Lorek Pawlak Family Office. Dodaje, że jeżeli spółka nie jest w stanie wykorzystać tak doskonałego środka komunikacji z rynkiem, jakim jest list, do zapewnienia o profesjonalizmie kadry zarządzającej i poinformowania o silnych stronach spółki, to nie powinna liczyć na poważnych inwestorów. Wtóruje mu Hubert Kifner z z firmy MSL Group. – Treści zawarte w liście są omawiane szczegółowo w raporcie rocznym, niemniej jednak taka forma aktywności prezesa pozwala na ocieplenie wizerunku i wyrażenie szacunku dla wszystkich akcjonariuszy spółki, którzy zainwestowali w nią swoje pieniądze – mówi.
Wkładem prezesa bywa tylko... podpis
Eksperci podkreślają, że list powinien być (zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów w sprawie informacji bieżących i okresowych) elementem każdego raportu rocznego spółki publicznej.