Codziennością rynków finansowych jest ciągłe „zgadywanie", w jakim kierunku podążą notowania w bliskiej przyszłości. Stratedzy domów maklerskich i banków inwestycyjnych głowią się właśnie nad tym, co stanie się z akcjami i obligacjami w nadchodzącym 2018 roku. Spróbujmy jednak przynajmniej na chwilę zerwać z tym krótkowzrocznym spojrzeniem i zamiast tego popatrzeć na polskie akcje przez przysłowiową lunetę.
Od czego zależą stopy zwrotu?
Na krótką metę inwestowanie w akcje może się wydawać karkołomnym zadaniem, bo o wahaniach indeksów decyduje całe mnóstwo czynników, z których wiele jest kompletnie nieprzewidywalnych. Ale w horyzoncie co najmniej kilkuletnim sprawa przedstawia się dużo klarowniej. Z naszej analizy wynika, że w ostatecznym rozrachunku o stopach zwrotu z rodzimego WIG decydują dwa czynniki: (a) fundamenty spółek, (b) wyceny akcji.
Przez fundamenty można rozumieć choćby wartość księgową, czego świetnie dowodzą dane historyczne. W bardzo długim okresie zmiana WIG jest po prostu mniej więcej równa zmianie wartości księgowej spółek wchodzących w jego skład. Przez taki bardzo długi okres rozumiemy tu ostatnie 16 lat (danymi nt. wartości księgowej dysponujemy od 2001 roku).
Oczywiście w krótszych okresach zmiany WIG potrafią być zupełnie oderwane od dość stabilnego wzrostu wartości księgowej, co pokazujemy na wykresie. Raz jest tak, że inwestorzy pod wpływem euforii potrafią wyceniać WIG np. na trzykrotność wartości bilansowej (patrz rok 2007), innym razem pod wpływem paniki wyceniają go... poniżej tej wartości (patrz dołek w 2009 roku). Obecna wycena jest mniej więcej gdzieś pośrodku historycznego przedziału wahań.
Nasz wykres sugeruje, że w ostatecznym rozrachunku prędzej czy później stopy zwrotu z WIG zależą zarówno od tempa wzrostu wartości księgowej (element fundamentalny), jak i od tego, na jakim poziomie jest wskaźnik cena/wartość księgowa (element wycenowy).