Niski odsetek kobiet w zarządach i radach nadzorczych to nie tylko problem socjologiczno-społeczny, ale też wymierna strata dla spółek.
Jest potencjał do poprawy
Peterson Institute for International Economics, przy wsparciu EY, przebadał 22 tysiące firm w 91 krajach. Okazało się, że jeśli udział kobiet w organach zarządzających wynosi co najmniej 30 proc., to takie przedsiębiorstwa osiągają lepsze o 6 proc. wyniki finansowe.
– Średnio udział kobiet w zarządach badanych firm był jednak duży niższy, na poziomie około 14 proc., a tylko 5 proc. prezesów to kobiety. Zatem i w Polsce, i na świecie tracimy wiele z potencjału kobiet – komentuje Iwona Kozera, założycielka Fundacji Liderek Biznesu oraz partner EY. Jakie korzyści płyną z zasiadania kobiet we władzach spółek? Bardziej zrównoważone zarządzanie (czyli lepszy proces decyzyjny), lepszy nadzór nad działalnością firmy, wyższy poziom przestrzegania norm etycznych, sprawniejszy system zarządzania ryzykiem, a w efekcie bardziej przewidywalne i wyższe wyniki finansowe – wymienia ekspertka EY.
Podobne wnioski płyną z badań naukowców z Katedry Rachunkowości Akademii Leona Koźmińskiego. Obecność kobiet w gremiach kontrolujących funkcjonowanie firm poprawia ich przejrzystość finansową. Taką prawidłowość widać, gdy w radach nadzorczych kobiety stanowią 20–40 proc. To oznacza, że w typowej, pięcioosobowej radzie powinna zasiadać jedna lub dwie kobiety.
Kilka firm błyszczy
Giełdowe spółki powinny przestrzegać zasad ładu korporacyjnego i dążyć do większej różnorodności w składzie swoich władz. W praktyce bywa jednak z tym różnie. Poniżej prezentujemy dane statystyczne dotyczące WIG20, mWIG40 oraz sWIG80. Gdybyśmy rozszerzyli grupę blue chips do WIG30, to zobaczylibyśmy, że w tym indeksie odsetek kobiet w zarządach wynosi średnio 14 proc. Aż w 14 spółkach jest zerowy.