Nierówne dwie dekady wspólnej unijnej waluty

Europa › Euro niedawno obchodziło swoje 20. urodziny. Nie było jednak z tego powodu żadnej specjalnej fety. Kilka lat temu unii walutowej groził przecież rozpad.

Aktualizacja: 13.01.2019 14:16 Publikacja: 13.01.2019 14:01

Europejski Bank Centralny zrobił wiele, by ratować strefę euro.

Europejski Bank Centralny zrobił wiele, by ratować strefę euro.

Foto: Bloomberg

Euro, wspólna unijna waluta, obchodziło niedawno swoje 20. urodziny. 1 stycznia 1999 r. zadebiutowało w światowym systemie finansowym. Początkowo jedynie jako jednostka rozliczeniowa nieposiadająca formy fizycznej. (Banknoty i monety euro trafiły do obiegu dopiero od 1 stycznia 2002 r.) Nowa waluta miała zapewnić Europie dobrobyt, rozwój, stabilność i pogłębienie integracji. Czy te nadzieje zostały jednak spełnione? Przez ostatnich 20 lat strefa euro niewątpliwie się rozrosła. Z 11 krajów zamieszkiwanych przez 292 mln mieszkańców przekształciła się w unię walutową 19 państw zamieszkanych przez 339 mln osób. Gospodarka strefy euro powiększyła się przez te dwie dekady o 73 proc., do 12,8 bln USD, i jest drugą, po USA, gospodarką świata. Do tego trzeba doliczyć dwa państwa, które stosują euro jako własną walutę bez porozumienia z Europejskim Bankiem Centralnym (Kosowo i Czarnogórę), oraz cztery minipaństewka używające je na podstawie odpowiednich porozumień (Andorę, Monaco, San Marino i Stolicę Apostolską). Euro łączy tak różne gospodarki jak litewska i portugalska czy jak niemiecka i grecka. Jest też jedną z głównych walut rezerwowych świata. Nie sprawdziły się jednak prognozy mówiące o tym, że zdetronizuje dolara. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego udział euro w globalnych rezerwach walutowych sięgał w 2017 r. 20,2 proc., gdy udział dolara wynosił 62,7 proc. W 2000 r. dolar stanowił co prawda 71,1 proc. światowych rezerw walutowych, ale euro 18,3 proc. Przez ostatnich 20 lat jego pozycja niewiele więc osłabła na rzecz unijnej waluty. Euro bije jednak na głowę pod względem udziału w rezerwach jena japońskiego (4,9 proc.), funta brytyjskiego (4,5 proc.) czy też chińskiego juana (1,2 proc.). A mimo to obchody 20. rocznicy stworzenia wspólnej europejskiej waluty były jakoś mało widoczne, tak jakby unijni decydenci wstydliwie spuszczali zasłonę milczenia na kondycję unii walutowej. Ciekawe dlaczego?

Dziedzictwo kryzysu

Jedną z miar sukcesu wspólnej waluty jest to, że w ogóle przetrwała. A były przecież w ostatnich latach momenty, gdy wydawało się, że europejska unia walutowa zacznie się rozpadać. Były niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble straszył wyrzuceniem Grecji ze strefy euro. Latem 2016 r. radykałowie ze współrządzącej Grecją lewicowej partii Syriza myśleli o planie B, czyli o powrocie greckiej drachmy. Udało się jednak spacyfikować zarówno ich, jak i Schaeublego. Unijnemu establishmentowi udało się również obalić na jesieni 2011 r. prawicowy włoski rząd Silvio Berlusconiego. Winą „boskiego Silvio" miało być to, że groził wyprowadzeniem Włoch z eurolandu. Tak przynajmniej napisał w swoich wspomnieniach Lorenzo Bini-Smaghi, były członek zarządu EBC. Czego to się nie robiło dla ratowania euro... Kilka państw z peryferii eurolandu musiało przejść z tego powodu ostre fiskalne zaciskanie pasa, podczas którego stopa bezrobocia wśród ludzi młodych skakała im powyżej 50 proc. Grecja dostała trzy pakiety pomocowe i dwukrotnie przechodziła bankructwo, a przez najbliższych kilkadziesiąt lat jej polityka gospodarcza będzie poddana zewnętrznej kontroli. W Irlandii dokonano konfiskaty aktywów funduszy emerytalnych, a na Cyprze wręcz skonfiskowano część depozytów bankowych. Europejski Bank Centralny, mimo oburzenia Niemców, był zmuszony sięgnąć po niekonwencjonalne działania, takie jak ujemne stopy procentowe i skup obligacji na wielką skalę. Teraz, mimo niepokoju Włochów, dopiero zaczyna się z tej polityki wycofywać. Ale cóż, euro zostało uratowane i można się cieszyć.

„Kryzys euro, który osiągnął po raz pierwszy szczyt w 2010 r. i wciąż ciąży strefie euro, był najpoważniejszym kryzysem ekonomicznym w historii Unii Europejskiej. Co więcej, globalny kryzys finansowy łącznie z kryzysem w strefie euro przyniósł niektórym częściom Europy bardziej długotrwałe ekonomiczne szkody niż Wielki Kryzys z lat 30. Kryzys gospodarczy przekształcił się również w poważny kryzys polityczny, gdyż konflikt pomiędzy członkami UE w kwestii tego, jak rozwiązać kryzys, zagraża zarówno integracji europejskiej, jak i stabilności wewnętrznej" – piszą Mark Copelovitch, profesor Uniwersytetu Wisconsin, Jeffry Frieden, wykładowca Harvardu, i Stefanie Walter, ekonomistka z Uniwersytetu Zuryskiego, w pracy opublikowanej przez London School of Economics.

Wskazują oni, że ten kryzys dało się przewidzieć. Część ekonomistów już w latach 90. wskazywała, że złym pomysłem jest zamknięcie w jednej unii walutowej tak różnych gospodarek jak włoska i niemiecka. W tej unii walutowej zabrakło koordynacji polityki gospodarczej, nie było transferów fiskalnych pomiędzy jej częściami składowymi, szwankowały regulacje finansowe i regularnie przymykano oczy na to, że spora część członków nie trzyma się wspólnych zasad dotyczących wielkości zadłużenia oraz deficytów budżetowych. Była za to wspólna polityka pieniężna, która nie mogła służyć interesom wszystkich państw członkowskich. Było też wielkie zadowolenie unijnych elit z tego, że wspólna waluta „tak wspaniale działa", o czym miały świadczyć choćby niskie koszty finansowania w Hiszpanii, Irlandii czy Grecji. Na rynkach krajów z peryferii eurolandu powstawały bańki, a kapitał przepływał do nich z Niemiec czy z Francji.

Yanis Varoufakis, były grecki minister finansów, opisał w swojej książce „A słabi muszą ulegać" rozmowę, którą przeprowadził kiedyś w samolocie z bankowcem z bogatego państwa z rdzenia strefy euro. Ów finansista zajmował się wydawaniem decyzji o pożyczkach dla firm z Europy Południowej. Wspominał, że przed powstaniem euro była to wspaniała praca, gdyż potencjalni pożyczkobiorcy bardzo się starali o kredyty. A to postawili mu drogą kolację w Madrycie, a to zaprosili do opery w Mediolanie... Po powstaniu euro praca zamieniła się w straszliwą harówkę. Klienci przestali się starać, a trzeba było codziennie zatwierdzać mnóstwo pożyczek, nie mając czasu na dostateczne sprawdzanie wiarygodności kredytowej. Kryzys z 2008 r. zatrzymał tę rzekę kredytów, a wkrótce banki z Niemiec i Francji zaczęły straszyć problemy na południu Europy.

W dziejach strefy euro widać więc dwie mocno kontrastujące ze sobą dekady: dziesięciolecie euforii i dziesięciolecie kryzysu. W 1998 r. nominalny PKB Włoch, według danych MFW, wynosił 1,27 bln USD, w 2008 r. sięgał już 2,4 bln USD, by w 2018 r. wynosić 2,09 bln USD. Nominalny PKB Hiszpanii wynosił w tych latach następująco: 617 mld USD, 1,64 bln USD i 1,44 bln USD. W Grecji wzrósł ze 145 mld USD do 356 mld USD, by w 2018 r. sięgać 218 mld USD. We Francji było to odpowiednio: 1,54 bln USD, 2,93 bln USD i 2,79 bln USD. Więcej szczęścia miały Niemcy. Ich nominalny PKB wzrósł z 2,25 bln USD w 1998 r. do 3,77 bln USD w 2008 r. i 4,03 bln USD w 2018 r. W dekadzie kryzysu Niemcy rozwijały się więc nawet szybciej niż w dekadzie euforii. Po części to skutek tego, że niemiecki kapitał pracował w kraju, zamiast dmuchać bańki na południu Europy. Oczywiście trzeba w tych danych wziąć również poprawkę na inflację oraz zmiany kursu euro (za które na początku 1999 r. płacono 1,14 USD, pod koniec 2008 r. 1,27 USD, a na koniec 2018 r. 1,145 USD). Ale i tak nie da się ukryć, że dla wielu państw unii walutowej połowa okresu istnienia euro była straconą dekadą.

Powracająca fala

Kryzys rozpoczęty ponad dziesięć lat temu jeszcze się zresztą dla strefy euro nie skończył. Co prawda polityka EBC doprowadziła do ożywienia w Europie, ale już się ono może kończyć. Druga połowa 2018 r. przyniosła strefie euro spowolnienie gospodarcze, a pierwsze miesiące 2019 r. mogą być pod tym względem podobne. Euroland jest też wciąż dosyć wrażliwy na ewentualne nowe wstrząsy. Słabo wyglądają m.in. jego statystyki dotyczące zadłużenia. Kryteria z Maastrichtu, czyli warunki przystąpienia do strefy euro, wyraźnie mówią, że nie może do niej wejść państwo z długiem publicznym wynoszącym więcej niż 60 proc. PKB. W 1998 r. Francja miała dług publiczny wynoszący 61,4 proc. PKB, Hiszpania 64,2 proc. PKB, Włochy 110,8 proc. PKB, a Grecja 97,4 proc. PKB. W 2018 r. dług publiczny Francji, według szacunków MFW, wynosił już 96,7 proc. PKB, Hiszpanii 97,2 proc. PKB, Włoch 130,3 proc. PKB, a Grecji 188,1 proc. PKB – i to mimo tego, że był restrukturyzowany.

Kryzys strefy euro nie ogranicza się jednak do kwestii gospodarczych i finansowych. To również kryzys polityczny, dotyczący koncepcji tego, jak dalej unia walutowa ma się rozwijać. Wewnętrzna dewaluacja zaordynowana Włochom przez prounijne rządy doprowadziła w zeszłym roku do władzy w Rzymie eurosceptyczną koalicję Ligi Północnej i Ruchu Pięciu Gwiazd. Nowy rząd został szybko przeczołgany przez Brukselę za plany zwiększenia wydatków fiskalnych, ale jednocześnie Komisja Europejska przymknęła oczy na podobne budżetowe ekscesy we Francji. Podwójne standardy mogą denerwować, ale w ten sposób Bruksela chce rzucić koło ratunkowe prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi, który ma śmiałe plany reformowania Unii, lecz nie daje sobie rady z rządzeniem własnym krajem. Zamieszki w wykonaniu francuskiego ruchu „żółtych kamizelek" dobrze pokazują, że spora część mieszkańców Europy Zachodniej nie jest w nastroju, by świętować 20 lat euro.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie